Tytuł: Le Havre
Wydawca: Lacerta
Rok wydania: 2013
Liczba graczy: 1-5
Czas gry: 100-200 minut
Język: polski
Wydawca: Lacerta
Rok wydania: 2013
Liczba graczy: 1-5
Czas gry: 100-200 minut
Język: polski
Twórcą Le Havre jest Uwe Rosenberg – znany przede
wszystkim z tego, że stworzył grę Agricola. Wiedzieliśmy, że oba tytuły są
podobne. Mieliśmy okazję zagrać w Agricolę i prawdę powiedziawszy nie przypadła
nam do gustu. W zasadzie nie jesteśmy w stanie powiedzieć dlaczego. Niemniej Le
Havre w jakiś sposób zwróciło naszą uwagę. W moim przypadku, być może odegrało
tutaj rolę tło – bycie armatorem statków. W końcu to nie jest hodowanie
marchewek na polu i trzymanie owiec w domu... W przeszłości zawsze lubiłem
ekonomiczne gry komputerowe, gdzie budowało się swoje imperium finansowe na
przewożeniu towarów - czyli gry z końcówką „Tycoon” :-) Poza tym przyzwoita
cena, jak również niedawne pojawienie się na rynku polskiej edycji, też odegrało
rolę przy zakupie tego tytułu.
Proste portowe życie z drugim dnem.
Le Havre jest grą ekonomiczną,
jak pewnie można było się domyślić ze wstępu do tej recenzji. Gracze wcielają
się w jednego armatorów, czy też biznesmenów działających na terenie portu w
tytułowym mieście.
Jeśli chodzi o trudność zasad, to
gra jest prosta. Gracze mają co turę do wyboru jedną z dwóch akcji, z
których mogą skorzystać. Trudność gry objawia się w tym, iż trzeba bardzo
dobrze zaplanować wszelkie ruchy.
Losowość w Le Havre objawia się
tylko w różnym ułożeniu kart budynków w każdej rozgrywce oraz inną kolejnością
napływania surowców na rynek. Poza tym za każdym razem będą inne budynki
specjalne możliwe do kupienia przez graczy. Niemniej nie ma to
większego wpływu na rozgrywkę, a sprawia, iż za każdym razem gracz będzie
musiał się dostosować do zastanej kolejności. Te elementy powodują to, że gra
jest bardziej regrywalna.
W dobrej cenie i solidnie.
Nie można się doczepić do żadnego
elementu w wykonaniu gry. Wszystko jest w miarę przejrzyste. Surowce łatwo rozróżnić
od siebie. Niektóre napisy i ikony na kartach mogą być dla niektórych za małe.
Jeżeli chodzi o instrukcję to jest ona dobrze napisana. Tylko w jednym miejscu
musieliśmy porównać ją z wersją angielską w celu wyjaśnienia kwestii żniw.
Jedna akcja, a tyle możliwości.
Celem w Le Havre jest zdobycie
jak największego majątku, czy to w nieruchomościach, czy też w gotówce. Wygrywa
gracz, który najbardziej się wzbogaci. Na początku gracz ma do dyspozycji węgiel i pięć franków (pieniędzy). Po rozstawieniu planszy, wyłożeniu startowych
surowców możliwych do zebrania, wylosowaniu kolejności ich napływu (który w
pierwszej turze jest tajny) oraz kolejki w jakiej mogą być budowane budynki,
rozpoczyna się gra.
Runda składa się z siedmiu tur
graczy. Na początku każdej tury gracz przesuwa swój pionek na kolejne wolne
pole na torze tur. Jak już to zrobi patrzy na nie i umieszcza odpowiednie
surowce, które będą dostępne do zebrania. Mechanizm ten jest bardzo ciekawy,
ponieważ co rundę każdy gracz będzie miał inną ilość tur na wykonanie swoich
akcji. Na koniec każdej rundy trzeba wyżywić swoich pracowników. Jeśli nie ma
się odpowiedniej ilości pożywienia, trzeba to opłacić w pieniądzach. Jak nie ma
się gotówki, to można sprzedać budynki. Jeżeli wszystkie opcje zawiodą, to
należy wziąć pożyczkę, która na koniec gry przynosi ujemne punkty, jeśli jej się
nie spłaci. Żeby było trudniej, to poziom potrzebnego jedzenia do wyżywienia pracowników wzrasta z rundy na rundę.
W swojej turze gracz może wykonać
jedną z dwóch dostępnych akcji. Może wziąć surowce z planszy
głównej lub wykorzystać jeden z budynków, który został już zbudowany. W dowolnym
momencie swojej tury można również kupić jeden z dostępnych budynków za
gotówkę. Nie trzeba wtedy wydawać na niego surowców.
Le Havre daje nam możliwość
posiadania ośmiu surowców, z którego każdy ma formę podstawową i ulepszoną.
Drewno potrzebne jest do budowy budynków i podstawowych statków. Zapewnia ono
również energię, która potrzebna jest zazwyczaj do przetwarzania surowców.
Przetworzone drewno to węgiel drzewny, którego nie można już użyć do budowy,
ale daje za to trzy jednostki energii. Ryby służą do żywienia pracowników,
zarówno w podstawowej, jak i ulepszonej formie. Glina, a potem cegły, potrzebna
jest do budowania budynków. Podobnie żelazo i stal, z których można w
przyszłości budować statki. Zboże i bydło same z siebie nic nam nie dają, ale
po przerobieniu dają nam chleb i mięso – źródło pożywienia. Węgiel i koks są
bardzo dobrymi źródłami energii, a w późniejszych etapach gry energia staje się
kolejnym ważnym elementem. Na sam koniec pozostaje skóra i błam. Surowce te
można jedynie sprzedać w odpowiednim budynku i same z siebie nie przynoszą nam
żadnych korzyści.
Wszystko to wydaje się proste –
przecież można wykonać tylko jedną z dwóch akcji, więc co za problem? Niestety
w praktyce tak nie jest. Gracz siedzi nad planszą i główkuje: „skoro już mam
wystarczającą ilość pożywienia, to powinienem zainwestować i przerobić żelazo w
stal żeby zbudować statki. Nie mam wystarczającej ilości energii. Najpierw
powinienem iść do kopalni węgla, a potem przerobić go w koks. Nie mogę, bo nie
starczy mi na to tur, bo w przyszłej kolejce skończy mi się jedzenie. A jeśli
ktoś mnie uprzedzi w zablokuje mi hutę stali? Może najpierw powinienem iść
uwędzić ryby?” itd. itp.
I ty możesz zostać zarządcą chłodni, już dziś!
I ty możesz zostać zarządcą chłodni, już dziś!
Przed podsumowaniem wspomnę co nieco o
klimacie gry. W domyśle mieliśmy chyba być armatorem statków – w końcu akcja
dzieje się w porcie. W późniejszym etapie gry to się sprawdza, ponieważ posiada
się kilka jednostek. Statki w grze służą do generowania pożywienia oraz przy
pomocy budynku armatora pozwalają nam sprzedać posiadane przez nas surowce. W
tym momencie staje się to trochę dziwne. Skoro je posiadam to jestem tym
armatorem, to po co iść do innego armatora (budynek w grze), żeby coś przewieźć
i sprzedać na swoich okrętach? Może się czepiam, ale lubię mieć w grze chociaż
trochę sensownego klimatu. W Le Havre przeważnie jednak biega się z budynku do
budynku przerabiając surowce. Przypomina to bardziej bycie biznesmenem lub
zarządcą chłodni – bo tak nazywa się budynek, w którym przechowujemy nasze
dobra.
Długo, ale ciekawie.
Le Havre jest jedną z bardziej
wymagających gier, które znajdują się na naszej półce. Z całą pewnością jest to
tytuł, który nie wybacza błędów w strategii. Interakcja między graczami jest
znikoma i występuje tylko w blokowaniu wzajemnych ruchów w budynkach, co
oczywiście może mieć ogromny wpływ na nasze plany. Niemniej, w przeciwieństwie
do podobnych tytułów, tutaj mamy zazwyczaj możliwość wykonania jakiegoś „planu
B” - zastąpić nasz super ruch, ruchem dobrym. Trzeba bardzo dużo i mądrze
planować i w związku z tym rozgrywka jest dosyć długa. Można śmiało mówić o
trzech godzinach główkowania, zwłaszcza z większą liczbą graczy. Rozgrywka jednak się nie nudzi, ponieważ cały
czas trzeba planować i układać plany w planach. Uważam, że jest to
jedna z lepszych gier dla dwóch graczy, oczywiście pod warunkiem, że ktoś lubi sporo
pogłówkować i liczyć.
Tomasz
Pomocnicza ocena zbiorcza według
naszej zawiłej skali:
I.
|
Klimat
|
3/6
|
II.
|
Losowość
|
6/6
|
III.
|
Błędy w grze
|
6/6
|
IV.
|
Złożoność
|
5/6
|
V.
|
Interakcja
|
4/6
|
VI.
|
Wykonanie
|
5/6
|
VII.
|
Cena
|
5/6
|
VIII.
|
Czas rozgrywki
|
5/6
|
IX.
|
Skalowanie na dwóch graczy
|
6/6
|
Końcowa nota: 5.00/6
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDawno nie było takiego artykułu. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuń