Start

Get your dropdown menu: profilki

Slider

wtorek, 5 listopada 2013

STAR TREK FLEET CAPTAINS + ROMULAN EMPIRE

Tytuł: Star Trek Fleet Captains
Wydawca: Wizkids
Rok wydania: 2011
Liczba graczy: 2 lub 4
Czas gry: 90-120 minut
Język: angielski
Źródło: http://wizkidsgames.com/wp-content/uploads/fleet/star-trek-fleet-display.jpg

Fanem Star Treka jestem od dobrych 18 lat. Nie jest to jakaś mania, jak to się czasem widuje, zwłaszcza w amerykańskich filmach. Po prostu bardzo wysoko sobie cenię wszechświat, jaki został stworzony przez Gene’a Roddenberre’go. Fakt obejrzałem wszystkie seriale i filmy kilkakrotnie i wydaje mi się, że dosyć dobrze orientuje się w tym uniwersum. Nie liczę tutaj najnowszych produkcji w alternatywnym wszechświecie, które uważam, bardzo łagodnie mówiąc, za kiepskie. Na całe szczęście gra Fleet Captains nie ma z nimi nic wspólnego.
Idea poszukania gry planszowej w świecie Star Treka zrodziła się zaraz po tym, jak znajomi nieświadomie wciągnęli mnie z żoną w to hobby. Po poszukiwaniach w sieci natrafiłem na tytuł Star Trek Fleet Captains. Jak tylko zobaczyłem, że produkcja ta posiada miniaturki statków kosmicznych, to wiedziałem, że muszę to mieć. Element ten znacząco wpłynął na moją decyzję, jako fana figurkowych gier bitewnych. W ten właśnie sposób gra Star Trek Fleet Captains została pierwszą pozycją w naszej nowopowstającej kolekcji planszówek. Oczywiście gra została zakupiona z dodatkiem Romulan Empire, który również zostanie opisany w tej recenzji.


“Space ... the final frontier.”
Jeżeli jesteś fanem Star Treka, to raczej w chwili obecnej nie znajdziesz lepszej gry osadzonej w tym uniwersum. Jest tutaj wszystko: walka statków gwiezdnych, odkrywanie nowych planet, czasowe anomalie, alternatywny wszechświat, międzygwiezdne badania, kapitan Kirk i Picard, Q... Można wymieniać i wymieniać. Podstawowa gra daje możliwość przejęcia dowództwa nad flotą Zjednoczonej Federacji Planet lub Imperium Klingonów. Gracze będą ze sobą rywalizować w przestrzeni kosmicznej, walcząc ze sobą i wykonując misje.
Poziom skomplikowania rozgrywki jest dosyć wysoki. Nie pomaga temu fakt, że instrukcja jest bardzo fatalnie napisana. Jest ona poukładana chaotycznie, bez indeksu i jakieś większej spójności. Z perspektywy czasu i rozgrywek w inne gry widzę, że Fleet Captains ma też wiele błędów i dosyć często zdarzają się sytuacje, które trzeba rozwiązywać „na logikę” (co można powiedzieć, że jest klimatyczne w tej grze :-) ).

“It's--uh... Well, it's green.” Montgomery Scott (ST TOS)
Przechodząc do zawartości pudełka. Bardzo dobrze wykonane są wszelkiego rodzaju znaczniki... I w zasadzie to by było tyle pozytywów... Naprawdę płaci się sporo pieniędzy za tą grę, ale wykonanie reszty komponentów pozostawia wiele do życzenia. Heksy z których buduje się pole gry są dosłownie wydrukowane na cienkim, jakby „wizytówkowym” papierze, przez co bardzo łatwo się wyginają i niszczą. Podobnie rzecz ma się z kartami w grze i gdybyśmy ich nie powkładali do koszulek, to nie wiadomo jakby długo wytrzymały. Same modele dla laika może i wyglądają ładnie. Jednak dla mnie, jako miłośnika figurkowych gier bitewnych (a co za tym idzie modelarza), pozostawiają one wiele do życzenia. Zrozumiem fakt, że widać na nich nadlewki od formy, bo tego się nie uniknie, ale niektóre statki są po prostu krzywe lub źle złożone. Wykonane są dodatkowo z takiego plastiku, że niewiele da się z tym faktem zrobić. Dodatkowo jeszcze nie są pomalowane, co akurat mi bardzo nie przeszkadza, ale w obecnych czasach jakoś trudno mi zasiąść do malowania. Podsumowując, gra wygląda na pierwszy rzut oka wspaniale, ale jak zaczyna się wszystkiemu bliżej przyglądać, to naprawdę jest bardzo kiepsko.

“... To boldly go where no man has gone before.”
W grze podstawowej zawiłość rozgrywki uniemożliwia dokładne opisanie wszystkiego co dzieje się w Star Trek Fleet Captains. Na początku gracze ustalają do ilu punktów zwycięstwa będą grali. Następnie losują statki, które znajdą się w ich flocie. Każdy z nich ma przypisaną wielkość i jeżeli gracze grają do 10 punktów zwycięstwa, to suma wielkości ich statków nie może przekroczyć tej liczby. Każdy statek ma cztery współczynniki: broń, sensory, silniki, tarcze. Ich wartość ustalamy poprzez obracanie specjalnej podstawki (typu Clix – opatentowany przez wydawcę), na której pojazd się znajduje. Trzeba bardzo uważać, żeby nie popsuć jakiegoś elementu, bo Clixy lubią się często zacinać.
Następnie gracze tworzą swoje Talie Kart Dowodzenia. Czyni się to poprzez wybieranie 4 z 10 wcześniej  przygotowanych przez wydawcę stosów kart (po 10 kart w każdym). Możemy wybrać sobie Talię Kapitana Kirka, Talię Dziwne Nowe Światy, Talię Droga Wojownika itp. Każda z nich zawiera karty, które mają nam pomóc w naszych podróżach po wszechświecie. Mogą to być członkowie załogi, ulepszenia naszych systemów, torpedy fotonowe lub jakieś specjalne zdolności i wydarzenia, które przeszkodzą naszemu przeciwnikowi.
Kolejną czynnością jest stworzenie Talii Misji. W grze występują trzy rodzaje zadań: misje bojowe, misje naukowe, misje wpływu. Każdy z wcześniej wylosowanych statków ma na swojej karcie napisane ile kart danych misji ciągniemy, aby stworzyć Talię Misji.
Ujmując to wszystko w jednym zdaniu: gramy na 10 punktów – nasze statki mają 10 punków rozmiaru – mamy 10 kart misji. Możemy zacząć naszą rozgrywkę.
Gracze losują trzy karty misji z Talii Misji i cztery karty dowodzenia ze swojej Talii Dowodzenia. Niektóre zadania mogą być tajne, a w przeciwnym wypadku nasz przeciwnik widzi, co musimy zrobić. To co właściwie możemy robić w naszej turze?
Przede wszystkim poruszamy naszymi okrętami. Jeżeli odwiedzamy wcześniej nie odkrytą lokację, to rzucamy kostką czy nie napotkamy jakieś nieoczekiwane zdarzenia, takie jak awaria jakiegoś systemu, super nova lub co najgorsze - tribble. Poza ruchem możemy wykonywać wszelkiego rodzaju testy na obiektach gwiezdnych, aby wykonać zlecone przez dowództwo misje,  jak na przykład wysłanie grupy zwiadowczej, aby nawiązać pierwszy kontakt z obcą rasą. Możemy rozszerzać wpływy naszej frakcji, aby budować posterunki, kolonie i bazy gwiezdne. Twórcy gry nie zapomnieli też o urządzeniach maskujących. Klingoni mogą ich używać tak, aby ich przeciwnik nie wiedział, gdzie tak naprawdę się znajdują. Wcześniej czy później (dla Klingonów najlepiej, aby to było jak najwcześniej) dojdzie do konfrontacji między dwoma flotami.
Walka jest bardzo prosta. Porównuje się współczynnik broni atakującego do współczynnika tarcz broniącego. Każdy z graczy może zagrać po jednej karcie, po czym rzuca się kostką. Dodaje się wynik do współczynnika i sprawdza czy broń przebiła tarcze celu. Jeżeli tak, to broniący otrzymuje uszkodzenia. Każdy statek przy trzecim uszkodzeniu zostaje zniszczony.
Cały czas podczas swojej tury gracz może zagrywać karty, dzięki temu wcześniej czy później na jego statkach znajdzie się załoga. Na każdym okręcie może być maksymalnie czterech członków załogi: kapitan, pierwszy oficer, inżynier i specjalista. Statki oczywiście „działają” bez nich, oni po prostu dają odpowiednie bonusy. Na przykład okrętem Voyager może dowodzić Kapitan Picard. Jego pierwszy oficerem będzie Spock, a w maszynowni Szef O’Brien. Na dokładkę naszym specjalistą będzie Quark. Sami widzicie, że może być ciekawie :-).
Celem oczywiście jest zdobycie odpowiedniej ilości punktów zwycięstwa. Robi się to przede wszystkim poprzez wykonywanie misji. Oprócz tego można je zyskać poprzez zbudowanie stacji kosmicznej, zniszczenie wrogiego statku lub uporanie się z jakimś nieoczekiwanym wydarzeniem w nowej lokacji. Wygrywa gracz, który pierwszy osiągnie odpowiednią ich ilość.

“I believe in coincidences, coincidences happen every day. But I don't trust coincidences.” Elim Garak (ST: DS9)
Wspomnę jeszcze coś na temat losowości w grze. Jest ona jednym z ważniejszych elementów. Losowe jest w zasadzie wszystko. Od tego jakie statki mamy do dyspozycji, jakie karty przyjdą nam na rękę, co wyrzucimy na kostce, co napotkamy w nowej lokacji i to jaką misję wylosujemy. W zasadzie nic z tych rzeczy mi nie przeszkadza oprócz ostatniego punktu – misji. Dosyć często zdarza się sytuacja, że wylosuje się zadanie, którego warunki są już spełnione i praktycznie „za darmo” zdobywamy punkty. Jeżeli wylosuje się kilka takich misji z rzędu, to nagle dany gracz wygrywa grę i to co było do tej pory równym pojedynkiem szybko się kończy. W takich momentach pozostaje pewien niedosyt.
Pomalowany przeze mnie IKS Bortas

“Risk... risk is our business! That's what this starship is all about... that's why we're aboard her!" James T. Kirk (ST: TOS)
Jeżeli spojrzymy na Star Trek Fleet Captains z perspektywy gracza, to gra ta zasługuje maksymalnie na ocenę 4/6. Ale nikogo nie oszukujmy. Tą pozycje zakupią tylko fani seriali i filmów. To właśnie do nich kierowany jest ten tytuł. Fan nie zwróci uwagi na średniej jakości komponenty, a tym bardziej na cenę. Osoba taka stanie na głowie, aby dostać tę grę w swoje ręce. Nie będzie jej interesowało, że gra ma dziury w zasadach, których nawet FAQ nie wyjaśnia. Nadmierna losowość, która potrafi diametralnie zmienić rozgrywkę, stanie się dla niego jednym z tych elementów wszechświata Star Treka, które nazwane jest „nieznanym”. Wiem, że tak jest, ponieważ tak było ze mną i moją żoną. Więc skoro jesteś fanką/em Star Treka i chociaż w najmniejszym stopniu lubisz gry planszowe, to musisz mieć Star Trek Fleet Captains. Gwarantuję, że się nie zawiedziesz.
Ocena zbiorcza według naszej skali:

I. Klimat: 6/6
II. Losowość: 3/6
III. Błędy w grze: 4/6
IV. Złożoność: 4/6
V. Interakcja: 5/6
VI. Wykonanie: 3/6
VII. Cena: 2/6
VIII. Czas rozgrywki: 5/6
IX. Ocena gry: 6/6 - Tak! Pomimo wszystko gra jest rewelacyjna!

Końcowa nota: 4.22/6

ROMULAN EMPIRE – dodatek.
Tytuł: Star Trek Fleet Captains - Romulan Empire
Wydawca: Wizkids
Rok wydania: 2012
Ilość graczy: 2-3 lub 4-6
Język: angielski
Źródło: http://geek-news.mtv.com//wp-content/uploads/geek/2012/06/Romulans1.jpg
“Romulans. So predictably treacherous!” Weyoun (ST: DS9)
Najważniejszą rzeczą, którą wprowadza ten dodatek jest nowa flota – Romulanie. Otrzymujemy 12, wykonanych tak samo jak w grze podstawowej, stateczków. Do tego dochodzi 100 kart, z których będziemy tworzyć romulańską Talię Dowodzenia.
Rozszerzenie to pozwala nam również rozgrywać starcia w trzy osoby. Jeszcze tego nie próbowałem, ale już widzę, że instrukcja nie obejmuje niektórych sytuacji, jakie mogą w takiej grze zaistnieć.
Skoro już mowa o zasadach to w dodatku są one zamieszczone na jednej, cieniutkiej kartce formatu A4. Romulan Empire wprowadza kilka nowych zasad do rozgrywki. Po pierwsze mamy do dyspozycji czwarty typ misji – misje szpiegowskie. Romulanie do swej dyspozycji mają również sabotażystów, których można umieszczać na wrogich statkach i w ten sposób psuć szyki naszym przeciwnikom. Dodatek umożliwa również zmuszanie przeciwnika do odrzucania kart misji – jeśli oczywiście wykonamy stosowne testy, które nie są wystarczająco dobrze wyjaśnione w krótkiej instrukcji.
Rozszerzenie zawiera nowe heksy lokacji i wszelkiego rodzaju znaczniki. Wszystko to wydaje się wykonane z jeszcze gorszych materiałów niż w grze podstawowej. Najbardziej rażącym błędem ze strony wydawcy jest to, że dodatkowe znaczniki klingońskich zamaskowanych statków są w innym odcieniu, niż te z bazowej gry, przez co łatwiej je identyfikować. Ten problem pojawia się dopiero, kiedy gramy na wiele statków.
Jeżeli zakupiliście podstawową grę, to zapewne kupicie również to rozszerzenie. Z punktu widzenia gracza, to nie jest ono jakieś rewolucyjne i nie wnosi jakiś diametralnych zmian w rozgrywce. Natomiast jeżeli spojrzymy na Romulan Empire z pozycji fana, to cóż ... trzeba zajrzeć do portfela i wyłożyć pieniądze na to rozszerzenie.

Ocena dodatku: 6/6

Pozdrawiam.
Jose

6 komentarzy:

  1. “It's--uh... Well, it's green.” - totalnie najpiękniejszy tekst całego odcinka :D No ale w ogóle Scotty tam był cudowny.

    A do tematu bardziej: hm. Jest mi smutno. To znaczy ja od dawna już się ślinię właśnie na tę grę, tylko zaporowa cena póki co mnie powstrzymywała. Myślałam jednak, że skoro TYLE kosztuje, to musi być wykonana po prostu doskonale (ach! figurki statków!). A tu takie rozczarowanie. Inna sprawa, że ja, głupia, nadal mam chęć to kupić - może nie że stanę na głowie, żeby to zrobić, no ale... ;) Tym bardziej, że losowość generalnie lubimy z mężem - dodaje dreszczyku rozgrywce. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wykonanie statków z modelarskiego punktu widzenia nie jest najlepsze. Niedociągnięć i krzywizn na pierwszy rzut oka nie widać. Niemniej nie powinno to prawdziwym fanom Star Treka przeszkadzać ;-)

      Usuń
    2. Z drugiej strony: niemal 350zł za coś, czego ewentualnie "na pierwszy rzut oka nie widać"...? ;) Za te pieniądze to ja i z lupą nie powinnam być w stanie dostrzec mankamentów. :)

      Ehh... tyle zakupów na horyzoncie, taka mała wypłata...!

      Usuń
    3. "Ehh... tyle zakupów na horyzoncie, taka mała wypłata...!"

      Skąd my to znamy ;)

      Usuń
    4. No i po półtora roku - udało się. :D Mam - na razie tylko podstawkę. Faktycznie te kafle tworzące plansze są absurdalnie cienkie. o.O Ale wygląda ładnie. Teraz siedzę nad instrukcją i w weekend będzie grane. :D <3

      Usuń
    5. Super! My dorobiliśmy się ostatnio dodatku Dominion, ale póki co mieliśmy okazję tylko dwa razy w niego zagrać. Więc jeszcze nie mamy co do niego wyrobionego zdania.

      Co do instrukcji - trzeba ją dokładnie przeanalizować, gdyż nie jest za dobrze poukładana :( Powodzenia!

      Usuń