Tytuł: Hooyah: Navy SEALs Card Game
Wydawca: U.S. Games Systems Inc.
Wydawca: U.S. Games Systems Inc.
Rok wydania: 2012
Liczba graczy: 1-4
Czas gry: 45 minut
Język: angielskiCzytelników naszych recenzji przyzwyczailiśmy do tego, że z żoną zajmujemy się grami, które raczej nie są bestsellerami na polskim rynku. Dzisiaj przyszedł czas na kolejną mało znaną pozycję. Chcemy wam zaprezentować karcianą grę kooperacyjną od jednej do czterech osób, której tytuł niekoniecznie dobrze brzmi w naszym rodzimym języku. Przedstawiamy Hooyah: Navy SEALs Card Game.
Żołnierzem być…
Tytuł gry nawiązuje do okrzyku bojowego amerykańskich sił specjalnych – Navy SEALs. Wcielamy się w niej właśnie w oddział żołnierzy tej jednostki, a naszym celem będzie wykonywanie wszelakich misji. Jak łatwo zauważyć, to temat tej gry raczej nie jest kierowany do nas – Polaków. Nie dziwię się więc, że gra u nas w kraju jest praktycznie nieznana. Co więcej tematyka gry może niektórych odrzucać, bo naszą pierwszą misją będzie zabicie Osamy Bin Ladena! Mi akurat to nie przeszkadza, bo wiem, że to tylko gra. Przecież w wielu pozycjach niszczy się populację miast czy nawet planet. Jednak różni ludzie chodzą po ziemi i tak niektórych może razić wibrator lub alkohol, jako element gry, tak niektórym tematyka zabicia terrorysty może również być nie na miejscu.
Ciekawe wykonanie gry karcianej
Hooyah jest grą karcianą i poza nimi nie występuje w niej wiele elementów. Charakterystyki i zasady specjalne każdej postaci są reprezentowane przez duże karty mające przypominać telefon komórkowy. Według mnie bardzo ciekawy pomysł. Poza tym w pudełku znajdziemy okrągły, przesuwany licznik, który będzie odmierzał nam czas pozostały do rozpoczęcia operacji. Misje wydrukowane są na osobnych arkuszach. Dodatkowo mamy do dyspozycji tekturowy „stojak”, w który możemy włożyć obecnie wykonywane zadanie. Jest on raczej niepotrzebny i niepraktyczny. Oprawa graficzna gry sprawia, że wszystko jest bardzo czytelne i nie ma możliwości pomyłki. Mam pewne zastrzeżenia co do rysunków samych komandosów – niektórzy mają dziwne wyrazy twarzy, jakby w bardzo szybkim tempie musieli odwiedzić toaletę… Niemniej doceniam, że są to rysunki, a nie zdjęcia prawdziwych ludzi. Według mnie gra dzięki temu wygląda lepiej.
Zwarci i gotowi!
Na początku gry wybieramy postać w którą się wcielimy. Jeden z graczy musi być dowódcą – komandorem porucznikiem (ang. lieutenant commander). Będzie on odpowiedzialny za podejmowanie decyzji kiedy wyruszymy na misję, kto otrzyma dodatkowe zdrowie po jej wykonaniu, kiedy wezwie drużynę do apelu (ang. roll call) i tak dalej. Tak jak w wojsku – jest on najważniejszą osobą w grupie. Pozostali uczestnicy gry wcielają się w konkretnych specjalistów z Navy SEALs, takich jak nurek, saper, medyk czy specjalista od przesłuchań. Każdy z nich ma oczywiście jakąś specjalną umiejętność. Kiedy już wszyscy mają swoją postać, to otrzymują 5 znaczników zdrowia i wybierana jest misja. Może to być wspomniane wcześniej zabicie Bin Ladena, uratowanie jeńców czy odbicie platformy wiertniczej z rąk terrorystów. To będzie główny cel graczy.
W Hooyah występują dwie talie kart: talia wydarzenie/operacja oraz talia umiejętność/ekwipunek. Pierwsza z nich zawiera karty przez które musimy „przejść” zanim przejdziemy do naszego głównego celu. Druga zawiera zestaw kart, które mają nam pomóc w wykonywaniu misji i wszelkich trudności jakie napotkamy po drodze.
Przed podjęciem się głównego zadania SEALs muszą przejść przez pięć operacji poprzedzających ich cel. Jednak zanim to zrobią muszą zebrać potrzebny ekwipunek i zyskać odpowiednie umiejętności. Jest to reprezentowane przez dobieranie kart z talii umiejętność/ekwipunek. Są one podzielone na kolory odpowiadające poszczególnym umiejętnością. Niebieskie reprezentują umiejętności związane z wodą, żółte z powietrzem, fioletowe z techniką i tak dalej. Odpowiednio karty operacji przez które muszą przejść SEALs mają takie kolory jak opisywane karty umiejętności.
Przed każdą operacją następuje faza przygotowania, czyli dobieranie kart. Każdy z graczy dociąga dwie karty z odkrytych kart umiejętności/ekwipunku na stole lub „w ciemno” z talii. Gracze mają tyle rund na dobieranie kart ile kart jest od nich wymagane, aby zagrać w fazie operacji. Na przykład operacja wymaga od nich zagrania trzech zielonych i pięciu niebieskich kart, to wtedy mają osiem rund dociągu. Jeśli je przekroczą to zaczynają tracić zdrowie. Dowódca może w swojej fazie dociągu wezwać wszystkich do apelu. Liczba wezwań do apelu zależy od tego, jak bardzo chcemy sobie skomplikować grę. Apel jest sprawdzeniem tego jakie karty posiadają poszczególni gracze. Zaczynając od dowódcy każdy z graczy mówi coś w stylu: „trzy niebieskie!”, „dwie zielone!”, „jedna zielona!”, „dwie czerwone!”. Jeśli komandor porucznik stwierdzi, że drużyna jest gotowa do podjęcia, to woła: „Hooyah!” i rozpoczyna się faza operacji.
Aby nie było za prosto to przed rozwiązaniem operacji SEALs muszą sprostać kilku wydarzeniom, które mogą spowodować utratę zdrowia lub kart albo zmusić nas do zagrania dodatkowej karty jakiegoś konkretnego koloru. Jeżeli już się z tym uporają to nadchodzi czas na zagrywanie kart z ręki, tak aby sprostać wymaganiom operacji. Kontynuując przykład, to w sumie nasi gracze muszą zagrać trzy zielone karty i pięć niebieskich. Jeśli się to im uda to przechodzą to następnej fazy przygotowania przed następną operacją. Po piątej operacji następuje wykonanie zadania głównego. Gra kończy się przed czasem, gdy któremuś z SEALs zabraknie zdrowia – leave no man behind!
Medic!!!
Największą zaletą tej gry jest jej prostota i bardzo szybki setup. Co może nie wynikać z mojego dość rozległego opisu. Niemniej naprawdę całą grę można rozłożyć w kilka minut, a wytłumaczenie zasad też nie zajmuje wiele czasu. Problemem w grze jest to, że główne decyzje ma podejmować komandor porucznik. Jeżeli chcemy naprawdę wczuć się w drużynę Navy SEALs to nie możemy kwestionować decyzji swojego przełożonego. Takie postawienie sprawy może nie spodobać się niektórym graczom, którzy chcą mieć wpływ na rozgrywkę. Oczywiście możemy odpowiednio dostosować do tego zasady i w naszym oddziale wprowadzić demokrację, ale uważam, że mija to się z istotą gry. Wszystko też zależy od tego na jaki poziom komunikacji między graczami pozwolimy. My gramy tylko na jeden apel przed wykonaniem operacji. W fazie zagrywania lub dobierania kart nikt nie mówi co kto ma wziąć lub zagrać. Zmusza to wtedy gracza to uważnego śledzenia co robią pozostali uczestnicy. Fakt zdarza się, że ktoś popełni błąd (lub zrobi to nawet sam dowódca), ale jak przystało na prawdziwych żołnierzy powinniśmy zacisnąć zęby i nie tworzyć fermentu w grupie Podsumowując powyższy tekst, to uważam, że Hooyah jest grą, która powinna być rozgrywana w odpowiedniej grupie osób. Muszą to być ludzie, którzy będą w stanie wczuć się w tematykę tej gry i znaleźć odpowiedni balans między dystansem do rozgrywki i jej „powagą”.
Ocena zbiorcza według
naszej skali:
I.
|
Klimat
|
3/6
|
II.
|
Losowość
|
3/6
|
III.
|
Błędy w grze
|
5/6
|
IV.
|
Złożoność
|
6/6
|
V.
|
Interakcja
|
6/6
|
VI.
|
Wykonanie
|
6/6
|
VII.
|
Cena
|
5/6
|
VIII.
|
Czas rozgrywki w
dwie osoby
|
6/6
|
IX
|
Grywalność w dwie osoby
|
4/6
|
Końcowa nota: 4.88/6
Tekst ten pojawił się również w serwisie Board Times. "Plusy i minusy" i ocena gry znajduje się TUTAJ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz