Tytuł: Asante
Wydawca: KOSMOS
Rok wydania: 2013
Liczba graczy: 2
Czas gry: 40 minut
Język: niemiecki
Asante to druga gra wydawnictwa KOSMOS, którą będziemy Wam
prezentować. Ponownie jest to tytuł z serii „gra dla dwojga” i podobnie jak w
grze Targi zabiera nas do Afryki. Co tym razem będziemy robić na tym
fascynującym kontynencie? Sprawdźcie sami.
Kolejna podróż do Afryki.
Autorem gry jest Rüdiger Dorn. Ostatnio mogliście o nim usłyszeć, gdyż jego gra Istanbul otrzymała tegoroczną nagrodę Kennerspiel des Jahres – gry roku dla graczy zaawansowanych. Wcześniej autor ten zasłynął takimi tytułami jak na przykład Goa i Genua. Grę Asante można nazwać kontynuacją gry Jambo, również autorstwa pana Dorna. Obie gry mają być ze sobą kompatybilne, jednak nie jestem w stanie powiedzieć na jakich zasadach, gdyż nie miałem przyjemności zagrać w Jambo. Niemniej taka opcja istnieje i może okazać się ciekawa dla wszystkich posiadaczy tej gry.
Asante oznacza w języku suahili „dziękuję”. Myślałem, że tytuł gry odnosi się do grupy imperium Aszanti znajdującego się w przeszłości na obecnym terytorium Ghany. Przyznaję, że się myliłem. Grupy etniczne mówiące suahili zamieszkują centralną i wschodnią Afrykę – Demokratyczna Republika Konga, Kenia, Tanzania i Uganda. Może nie jesteście tego świadomi, ale niektórzy z was potrafią powiedzieć coś w tym języku lub przynajmniej go słyszeli. Przecież „hakuna matata” to „nie martw się” w suahili :-), ale chyba wystarczy już ciekawostek, prawda?
Autorem gry jest Rüdiger Dorn. Ostatnio mogliście o nim usłyszeć, gdyż jego gra Istanbul otrzymała tegoroczną nagrodę Kennerspiel des Jahres – gry roku dla graczy zaawansowanych. Wcześniej autor ten zasłynął takimi tytułami jak na przykład Goa i Genua. Grę Asante można nazwać kontynuacją gry Jambo, również autorstwa pana Dorna. Obie gry mają być ze sobą kompatybilne, jednak nie jestem w stanie powiedzieć na jakich zasadach, gdyż nie miałem przyjemności zagrać w Jambo. Niemniej taka opcja istnieje i może okazać się ciekawa dla wszystkich posiadaczy tej gry.
Asante oznacza w języku suahili „dziękuję”. Myślałem, że tytuł gry odnosi się do grupy imperium Aszanti znajdującego się w przeszłości na obecnym terytorium Ghany. Przyznaję, że się myliłem. Grupy etniczne mówiące suahili zamieszkują centralną i wschodnią Afrykę – Demokratyczna Republika Konga, Kenia, Tanzania i Uganda. Może nie jesteście tego świadomi, ale niektórzy z was potrafią powiedzieć coś w tym języku lub przynajmniej go słyszeli. Przecież „hakuna matata” to „nie martw się” w suahili :-), ale chyba wystarczy już ciekawostek, prawda?
Przejdźmy do samej gry, której fabuła sprowadza się tylko do
tego, iż będziemy ze sobą handlowali różnymi dobrami. To niestety tyle.
Jesteśmy właścicielami straganu w bliżej nieokreślonej części Afryki i
naprzeciwko mamy swojego rywala, któremu staramy się pokrzyżować szyki lub
samemu jak najszybciej się wzbogacić.
Karty z przepięknymi ilustracjami.
Zawartość pudełka to karty oraz żetony symbolizujące akcje
oraz towary w sześciu rodzajach i złoto. Poza tym mamy dwie płytki z
wizerunkiem naszego straganu. Niby niewiele, ale jedna rzecz zrobiła na mnie
spore wrażenie. Rysunki na kartach autorstwa Michaela Menzela są naprawdę
rewelacyjne. Jego nazwisko możecie znać z gry Legendy Krainy Andor, którą
zarówno ilustrował, jak i projektował.
Pomimo, iż gra jest w języku niemieckim udało nam się
wychwycić błąd na jednej karcie. Jak do tego doszło? Stało się to w czasie
naszej kustomizacji, czyli tłumaczeniu kart z niemieckiego na angielski. Czemu
nie tłumaczyliśmy od razu na nasz ojczysty język? Cóż mieliśmy jakieś wstępne
tłumaczenie na angielski i postanowiliśmy je sprawdzić oraz, jak się okazuje,
ulepszyć. Karta o której wspomniałem to Totenschmuck i jej treść, według mnie, powinna według
nas brzmieć: „Lege 2 Aktionsmarker zurück aus die Tischmitte” - w każdym razie działanie karty powinno zezwalać na odzyskanie dwóch znaczników akcji.
Pragnę jeszcze zauważyć, że gra posiada pewne
niedopowiedzenia w zasadach. Niektóre rzeczy trzeba brać na logikę.
Doprowadziło to między mną, a żoną do napiętych sytuacji związanymi z
interpretacją tekstu. Zarówno po angielsku, jak i po niemiecku. Zazwyczaj tekst
na danej karcie nie pokrywał jakieś sytuacji lub był za mało precyzyjny.
Rozgrywka w skrócie.
W tym momencie postaram się Wam pokrótce przedstawić, o co chodzi w grze Asante. Zacznijmy od tego, że w grze występuje pięć rodzajów kart: Artefakty, Ludzie, Zwierzęta, Towary i Święte Miejsca. Te ostatnie tworzą osobną talię i opowiem o nich za chwilę. Pozostałe tworzą jedną dużą talię. Na początku rozgrywki każdy z graczy otrzymuje po pięć z nich na rękę. Poza tym oboje uczestników rozpoczyna grę z płytką swojego straganu i dwudziestoma sztukami złota. Na środek stołu wykładane są trzy Święte Miejsca. Rozpoczynający gracz otrzymuje pięć znaczników akcji i możemy rozpocząć handlowanie. Naszym celem jest zdobycie sześćdziesięciu sztuk złota.
Gracz rozpoczyna swoją kolejkę posiadając pięć akcji. Tura
każdego z graczy dzieli się na dwie fazy: dobierania kart i zagrywania kart. W
pierwszej z nich dobiera kartę na rękę. Nie musi tego robić. Jeśli się jednak
na to zdecyduje to zużywa jedną akcję, ciągnie kartę i jeżeli mu ona odpowiada,
to dodaje ją na swoją rękę. Może ją też odrzucić i pociągnąć następną, ale musi
znów wykorzystać jedną ze swoich pięciu akcji.
W fazie zagrywania kart gracz może... zagrywać karty. Tak
wiem, nie spodziewaliście się tego. Poza tym może użyć wcześniej zagranych Kart Artefaktów. Wszystko to zazwyczaj kosztuje jedną akcję. Karty Zwierząt i Ludzi
dają nam jednorazowe zdolności, które mogą nam pomóc lub zaszkodzić
przeciwnikowi. Karty Towarów pozwalają na zakup lub sprzedaż dóbr.
Najważniejszą zasadą w korzystaniu z nich jest to, iż trzeba kupić/sprzedać
dokładnie takie dobra, jakie widnieją na karcie. Troszeczkę inną kategorią są
Karty Artefaktów, gdyż pozostają one w grze i mogą być wielokrotnie aktywowane.
Jednak zagrywając przedmiot dajemy przeciwnikowi możliwość skorzystania z
Świętego Miejsca. Karty te dają nam możliwość dobrania karty, zyskania złota,
odzyskania akcji lub wymiany towarów z bankiem. Co ciekawe, jeżeli w swoim
posiadaniu mamy kilka kart Świętych Miejsc tego samego rodzaju, to efekty ich
kumulują się. W związku z tym zanim zagramy Kartę Artefaktu, to musimy dobrze
się zastanowić, które Święte Miejsce zyska przeciwnik. Jednak artefakty są tak
potężne, że opłaca się oddać przeciwnikowi jakąś akcję specjalną. W trakcie gry
możemy mieć przed sobą do trzech przedmiotów. Jeżeli chcemy zagrać kolejny, to
musimy odrzucić inny.
W ten sposób gracze naprzemiennie odbywają swoje tury, aż do
momentu, gdy któryś z nich uzyska co najmniej 60 sztuk złota. Wtedy przeciwnik
ma jeszcze jedną turę i jeśli uda mu się zdobyć tyle samo lub więcej złota, to
on zostaje zwycięzcą. Jeżeli miałbym podsumować rozgrywkę w jednym zdaniu, to
brzmiałoby ono: użyć dostępne w swojej turze karty tak, aby działały, jak
dobrze naoliwiony mechanizm.
Prostota zasad i głębia rozgrywki.
Moją finalną opinię zacznę od negatywnych rzeczy na temat
Asante. Na pewno losowość ma dosyć istotne znaczenie w grze. Jeżeli ktoś
dostanie odpowiednie karty, w odpowiednim momencie, to bardzo szybko może
wykonać jakieś ekstra ruchy i wyprzedzić przeciwnika. Można przeczekać parę
kolejek i postarać się zebrać odpowiednie karty na rękę, ale nigdy nie wiemy co
się nam trafi. Przecież w teorii dobieramy jedną kartę na rękę w przeciągu
tury. W grze nie podobają mi się również nieprecyzyjne zasady, ale o tym
wspominałem już w opisie komponentów. Klimat też jest znikomo wyczuwalny i
śmiem twierdzić, że nawet mniej niż w grze Targi. Równie dobrze moglibyśmy
handlować tymi dobrami gdzieś w Malezji. Niemniej z całą pewnością przepiękne
rysunki wspomagają ten element gry.
Przejdźmy do pozytywów, gdyż tych jest zdecydowanie więcej.
Rozgrywka w Asante z całą pewnością się nie dłuży. Pod kątem mechaniki gra jest
bardzo prosta. Przecież w turze dobieramy kartę i możemy zagrać/użyć kilka z
nich. W Asante prostota mechaniki łączy się z głębią rozgrywki. Cały czas
obserwujemy, co robi nasz przeciwnik i staramy się zaplanować naszą turę w
oparciu o to, co mamy w chwili obecnej na ręce. Można powiedzieć, że w tym
aspekcie gra staje się bardziej taktyczna. Jednak jeżeli dobrze zapoznamy się z
talią kart i bacznie będziemy obserwować co już zostało odrzucone, to możemy
mieć jakąś długoterminową strategię. W naszych rozgrywkach starałem się
wypróbować różnego rodzaju drogi do zwycięstwa: skupianie się na sprzedawaniu
jednego towaru (najbardziej opłacalna karta w grze), pozyskiwanie towarów z
innych źródeł niż Karty Towarów, czy też branie wszystkiego na żywioł i granie
tym co akurat było na ręce. Wszystkie te strategie w pewnym stopniu się
sprawdzały i nie jestem w stanie powiedzieć, która jest najlepsza. W związku z
tym Asante oferuje wiele dróg do zwycięstwa, co jest bardzo pozytywną rzeczą.
Uważam, że w grze tej lepiej być drugą osobą, która
przekracza wymagane do zwycięstwa 60 sztuk złota. Zwłaszcza, jeśli wynik jest
wyrównany. Wielokrotnie przegrałem przez to, że ledwo co przekroczyłem wskazaną
liczbę, a moja żona w swojej ostatniej turze z łatwością wyprzedziła mnie o
kilka sztuk złota. Trzeba się zastanowić, czy nie jest lepszym pomysłem
„przyczaić się” i wymusić na naszym przeciwniku zakończenie, tak abyśmy to my
mogli działać w ostatniej turze. Oczywiście nie zawsze jest to możliwe, ale
dobrze jest mieć na taką sytuację jakiś „Plan B”. Samo snucie takich planów
udowadnia, że głębia rozgrywki w Asante jest dosyć spora.
W tytule tym występuje też pewna dawka interakcji. Sądzę, że dosyć spora, jak na grę typu „euro”. Możemy zabierać naszemu przeciwnikowi artefakty czy też zmusić go do pominięcia jednej z dwóch faz w grze. Moją ulubioną kartą jest Przemytnik – gracz zagrywający go bierze trzy towary z puli, wkłada je w dowolnej ilości do zamkniętych pięści, a jego przeciwnik wskazuje jedną z nich. Towary znajdujące się w niej wracają do puli, a reszta na stragan gracza zagrywającego Przemytnika. Niby taka prosta sprawa, a daje spore pole do popisu, bo jeżeli chcemy zaryzykować, to zyskamy aż trzy dobra. Nie mogę pominąć też kwestii pewnej wojny umysłów z naszym przeciwnikiem: skoro ja wiem, że on wie, że ja wiem, że mam towary w prawej ręce... to będę miał je w lewej... ;-). W grze tej znajdziemy wiele elementów, które angażują oboje z graczy. W końcu to gra dla dwojga i bardzo dobrze, że nie siedzi się tylko za swoim straganem i robi swoje.
W tytule tym występuje też pewna dawka interakcji. Sądzę, że dosyć spora, jak na grę typu „euro”. Możemy zabierać naszemu przeciwnikowi artefakty czy też zmusić go do pominięcia jednej z dwóch faz w grze. Moją ulubioną kartą jest Przemytnik – gracz zagrywający go bierze trzy towary z puli, wkłada je w dowolnej ilości do zamkniętych pięści, a jego przeciwnik wskazuje jedną z nich. Towary znajdujące się w niej wracają do puli, a reszta na stragan gracza zagrywającego Przemytnika. Niby taka prosta sprawa, a daje spore pole do popisu, bo jeżeli chcemy zaryzykować, to zyskamy aż trzy dobra. Nie mogę pominąć też kwestii pewnej wojny umysłów z naszym przeciwnikiem: skoro ja wiem, że on wie, że ja wiem, że mam towary w prawej ręce... to będę miał je w lewej... ;-). W grze tej znajdziemy wiele elementów, które angażują oboje z graczy. W końcu to gra dla dwojga i bardzo dobrze, że nie siedzi się tylko za swoim straganem i robi swoje.
Asante bez wątpienia będzie z nami podróżowało. Gra ta
zabiera jeszcze mniej miejsca niż Targi i można w nią grać praktycznie
wszędzie. Naprawdę jestem pod sporym wrażeniem. Jeżeli kiedyś będę miał okazję,
to z chęcią dla porównania zagrałbym w Jambo. Niemniej uważam, że wydawnictwo
KOSMOS dobrze zrobiło, że wydało sequel gry pana Rüdigera Dorna. Asante polecam
wszystkim tym, którzy lubią sobie pohandlować, a przy okazji powbijać kilka
szpilek przeciwnikowi. Grając w ową pozycję na pewno się nie zawiodą.
Tomasz.
Ocena zbiorcza według
naszej skali:
I.
|
Klimat
|
2/6
|
II.
|
Losowość
|
4/6
|
III.
|
Błędy w grze
|
4/6
|
IV.
|
Złożoność
|
6/6
|
V.
|
Interakcja
|
5/6
|
VI.
|
Wykonanie
|
6/6
|
VII.
|
Cena
|
6/6
|
VIII.
|
Czas rozgrywki w dwie osoby
|
6/6
|
IX
|
Ocena gry
|
6/6
|
Końcowa nota: 5.00/6
Grę
udostępniło wydawnictwo:
Bardzo serdecznie dziękujemy!
Możesz napisać, jakie mieliście wątpliwości dotyczące zasad? Jestem miłośnikiem jambo i nie kojarzę żadnych problemów z regułami ...
OdpowiedzUsuńTak na szybko z pamięci (nasze tłumaczenia angielskie).
UsuńHaggler - jak sprzedaje i/lub kupuje to ja decyduje jaki towar mi zostaje lub jaki zyskuje?
Hornblower - czy jego karta jest wtasowywana razem z całą resztą kart, czy zostaje na stole jako nowy stos odrzuconych?
Tasowanie stosu Świętych Miejsc po skończeniu talii wraz z użyciem Map - ostatnie odkryte święte miejsce jest wtasowywane z pozostałymi?
Scout - czy karty z paczkami to karty z wymienionym przez gracza towarem?
Jakbym się zastanowił, to chyba bym więcej przykładów znalazł.
ach jasne - chodzi o karty, myślałem że to dotyczy ogólnych reguł gry
OdpowiedzUsuńto chyba przywara wszystkich karcianek - faq do części z nich to całe opasłe tomiska ;-)
ale przyznam że z jambo nie miałem problemu chyba z żadną kartą
A, gdybyście mieli wybierać Asante czy Targi?
OdpowiedzUsuńZdecydowanie Targi :-)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń