Oto pięć gier, na których zawiedliśmy się w mijającym roku.
W ramach wyjaśnienia, są to gry, w które po raz pierwszy mieliśmy okazję zagrać
w 2014 roku. Postaramy się Wam wyjaśnić, jakie mieliśmy oczekiwania, a co nam
się nie spodobało w danym tytule.
O sposobie tworzenia list.
Od stycznia do listopada zagraliśmy w 85 zupełnie dla nas nowych gier. Tak, zgadza się. W tym roku poznaliśmy tyle nowych tytułów. W związku z tym stworzenie listy 5 gier było naprawdę sporym wyzwaniem. Na całe szczęście nie graliśmy w wiele kiepskich tytułów w tym roku. Oba spisy powstawały osobno. Żadne z nas nie miało pojęcia, o czym pisze druga osoba. W związku z tym mogą występować pewne podobieństwa ;-).
*TOP 5 SYLWII*
5.
Munchkin.
Jest to gra, o której się nasłuchałam w samych
superlatywach. Jednak to kolejny dowód na to, że zdanie innych nie koniecznie
musi pokrywać się z moim. Ta gra jest chaotyczna, bardzo losowa. Dużo zależy od
szczęścia i tego, jakie karty przyjdą na rękę. Jeśli miałoby się wpływ na to
(chociaż w niewielkim stopniu), jakie karty ma się do dyspozycji, to ta gra
miałaby dla mnie większy sens. Gra jest zabawna, ale to mi nie wystarcza, aby
uchodziła za pozycję, do której chcę z ochotą siadać.
Polski hit, jednak nie dla mnie. Ta gra jest bardzo
abstrakcyjna, za bardzo, jak na mój gust. Zdolności oddziałów nie powalają.
Dopracowanie wykonania tej gry oraz dobrze napisana instrukcja to jedyne plusy tej gry. Niemniej gdybym chciała coś ładnego, to kupiłabym sobie
obraz. Nie zrozumcie mnie źle. Szanuję i doceniam pracę autora gry. Po prostu to nie jest gra, w którą przyjemnie mi się grało.
3. Madeira.
Miało być ciężkie euro, gra o handlowaniu surowcami,
stateczki itp.. Wszystko wyglądało dobrze. Okazało się, że to kamień u nogi
tonącego. Ta gra męczy i dłuży się. Czasem trzeba wybrać pomiędzy decyzją złą, a
gorszą. Nie wiem, czym ta gra zachwyciła zagranicznych graczy. Madeira mnie
naprawdę zawiodła.
2. Horror w
Arkham.
Tyle nasłuchałam się, że Horror w Arkham to taka super
gra. Siadłam do niej z dużą nadzieją i entuzjazmem. Po kilku minutach i
wertowaniu instrukcji w poszukiwaniu małych zasad miałam dosyć. Jest w niej klimat Lovecrafta, ale to za mało. Dziękuję, że
jest FFG wydało Eldritch Horror.
Myślałam, że ta gra powtórzy sławę swojego „brata”, czyli Zimnej Wojny.
Niestety zawód był ogromny. Jak można te same mechaniki włożyć w inny okres
historyczny i tak to zepsuć? Miałam nadzieję, że 1989: Jesień Narodów odświeży
wszystko to, co było genialne w Zimnej Wojnie, ale się zawiodłam. Ta gra nie
dość, że jest za długa, to na dodatek włączenie do niej tej mini-gry (Walka o
Wpływy) jest dla mnie jakąś pomyłką. Niepotrzebnie wydłuża ona, już i tak długą grę. Szkoda.
*TOP 5 TOMASZA*
5. Horror w Arkham.
Tyle nasłuchałem się o klimatycznym Horrorze w Arkham. Z niecierpliwością czekałem na moją pierwszą rozgrywkę w tę pozycję. Kiedy już się to stało to praktycznie przez cztery godziny wertowaliśmy instrukcję. Gdy już dochodziło do mojej tury i miałem ciągnąć kartę i okazję czytać klimatyczny tekst to... „napada Cię potwór”. Serio? I tak kilka razy, tura po turze. Gdzie ten klimat? Chyba zaginął w nieprecyzyjnych zasadach. Przykro mi, ale Eldritch Horror dla mnie "pozamiatał" Horror w Arkham. Jest on po prostu bardziej elegancki (nie mogę znaleźć innego określenia) od swojego poprzednika.
4. Pressure Cooker.
Sądziłem, że będzie to coś innego niż klon Galaxy Truckera. Niestety otrzymaliśmy Galaxy Trucker w kuchni. Gdyby nie wydłużające fazy punktowania, to byłoby całkiem przyjemnie. Moja opinia nie ma nic wspólnego z tym, że prowadzimy z żoną pizzerię. Po prostu spodziewałem się czegoś zupełnie innego pod tytułem „gotowanie pod presją”.
3. Madeira.
Gra, która miała być dobra, gdyż zagraniczni recenzenci ją wychwalali. Miało to być pierwsze nasze prawdziwie „ciężkie euro”, w które mieliśmy okazję zagrać. Rozgrywka okazała się prawdziwą katorgą. Naprawdę czułem się jakbym kolejny dzień spędzał w pracy. Wybory pomiędzy złym i gorszym. Samo pisanie o niej mnie denerwuje, bo przypominam sobie ile czasu nad nią straciłem. Jest to pierwsza gra, w którą ktoś musiałby mnie dosłownie zmusić, abym w nią zagrał.
2. 1989: Jesień Narodów.
Tyle nasłuchałem się o klimatycznym Horrorze w Arkham. Z niecierpliwością czekałem na moją pierwszą rozgrywkę w tę pozycję. Kiedy już się to stało to praktycznie przez cztery godziny wertowaliśmy instrukcję. Gdy już dochodziło do mojej tury i miałem ciągnąć kartę i okazję czytać klimatyczny tekst to... „napada Cię potwór”. Serio? I tak kilka razy, tura po turze. Gdzie ten klimat? Chyba zaginął w nieprecyzyjnych zasadach. Przykro mi, ale Eldritch Horror dla mnie "pozamiatał" Horror w Arkham. Jest on po prostu bardziej elegancki (nie mogę znaleźć innego określenia) od swojego poprzednika.
4. Pressure Cooker.
Sądziłem, że będzie to coś innego niż klon Galaxy Truckera. Niestety otrzymaliśmy Galaxy Trucker w kuchni. Gdyby nie wydłużające fazy punktowania, to byłoby całkiem przyjemnie. Moja opinia nie ma nic wspólnego z tym, że prowadzimy z żoną pizzerię. Po prostu spodziewałem się czegoś zupełnie innego pod tytułem „gotowanie pod presją”.
3. Madeira.
Gra, która miała być dobra, gdyż zagraniczni recenzenci ją wychwalali. Miało to być pierwsze nasze prawdziwie „ciężkie euro”, w które mieliśmy okazję zagrać. Rozgrywka okazała się prawdziwą katorgą. Naprawdę czułem się jakbym kolejny dzień spędzał w pracy. Wybory pomiędzy złym i gorszym. Samo pisanie o niej mnie denerwuje, bo przypominam sobie ile czasu nad nią straciłem. Jest to pierwsza gra, w którą ktoś musiałby mnie dosłownie zmusić, abym w nią zagrał.
2. 1989: Jesień Narodów.
Gra ta jest strasznie mozolna. Wszyscy zachwalali, że jest
idealny następca Zimnej Wojny. Niestety 1989: Jesień Narodów nie spełniła moich
oczekiwań. W Zimną Wojnę gra się przyjemnie, a w Jesień Narodów rozgrywka
bardzo mi się dłużyła. Według mnie powodują to dwa czynniki. Brak mechanizmu
odpowiadającego torowi DEFCON sprawia, że w grze mamy o jedną drogę do
zwycięstwa mniej. Fakt istnieje karta Sylwester, ale może być ona dostępna
dopiero od ósmej tury. Druga sprawa to idea mini-gry Walka o Wpływy. Niepotrzebnie
wydłuża ona rozgrywkę. Jest to być może ciekawe urozmaicenie, ale pomijając
losowość w rozdaniu kart, to i tak na koniec wszystko sprowadza się do rzutu
kostką. Dodam do tego, że miałem z żoną nieprzyjemne i napięte sytuacje dotyczące
zasad. Szkoda, gdyż zapowiadało się ciekawie, zwłaszcza pod względem
historycznym.
1. Neuroshima Hex!.
Tak wiele dobrego nasłuchałem się o Neuroshimie Hex!: „klasyka”, „rewelacja”, „dla dwojga i nie graliście?”. Kiedy mieliśmy okazję zagrać to okazało się, że gra ta to łamigłówka logiczna, albo jak kto woli - nowoczesne szachy. Naprawdę spodziewałem się fajerwerków, akcji, latających wnętrzności mutantów, a otrzymałem wystawianie żetonów i czekanie, aż nagle znikną. Jednostki się nie ruszają (przeważnie) i spadają z orbity na wybrane miejsce. Czasami po prostu czekają, aż ktoś im strzeli w plecy. To ma być ta rewelacja? Fakt, że jest to dobra taktyczna łamigłówka dla dwóch osób. Niemniej nie dla mnie. Oczekuję czegoś więcej. Jakby pozycja ta miała zasady przypominające Summoner Wars, to wtedy z chęcią powróciłbym do niej.
1. Neuroshima Hex!.
Tak wiele dobrego nasłuchałem się o Neuroshimie Hex!: „klasyka”, „rewelacja”, „dla dwojga i nie graliście?”. Kiedy mieliśmy okazję zagrać to okazało się, że gra ta to łamigłówka logiczna, albo jak kto woli - nowoczesne szachy. Naprawdę spodziewałem się fajerwerków, akcji, latających wnętrzności mutantów, a otrzymałem wystawianie żetonów i czekanie, aż nagle znikną. Jednostki się nie ruszają (przeważnie) i spadają z orbity na wybrane miejsce. Czasami po prostu czekają, aż ktoś im strzeli w plecy. To ma być ta rewelacja? Fakt, że jest to dobra taktyczna łamigłówka dla dwóch osób. Niemniej nie dla mnie. Oczekuję czegoś więcej. Jakby pozycja ta miała zasady przypominające Summoner Wars, to wtedy z chęcią powróciłbym do niej.
Jeżeli jakakolwiek ze wspomnianych gier została przez nas zrecenzowana,
to klikając na jej tytuł możecie przejść do stosownej recenzji.
85 nowych gier w kilka miesięcy to po ile razy w każdą można rozegrać partii?
OdpowiedzUsuńWydawanie wątpliwych sądów po jednej/dwóch grach (vide Arkham Horror dla przykładu i siadanie do gry bez znajomości zasad? - serio?)) wygląda mało profesjonalnie.
Czy kasowanie nieprzychylnych sobie komentarzy to norma na tym "blogu"?
OdpowiedzUsuńSzkoda że nie próbujecie nawet dyskutować bo świadczy to tylko o waszym "profesjonalizmie".
Życzę udanego dalszego kasowania i wewnętrznej pogody ducha w tym co robicie.
Widzę, że kasowanie nieprzychylnych postów jest normą na tym "blogu"
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miłą ekipę i życzę dalszego samozadowolenia z własnego "blogu".
W czasie przerwy noworocznej pojawiło się pod tym postem kilka komentarzy. Blogger musiał uznać je za spam, gdyż w chwili obecnej są one niewidoczne. Oto one i nasza odpowiedź.
OdpowiedzUsuńAnonimowy 1 Stycznia napisał:
„85 nowych gier w kilka miesięcy to po ile razy w każdą można rozegrać partii?
Wydawanie wątpliwych sądów po jednej/dwóch grach (vide Arkham Horror dla przykładu i siadanie do gry bez znajomości zasad? - serio?)) wygląda mało profesjonalnie.”
ODPOWIEDŹ: Istnieje drobna różnica w zagraniu w 85 gier, a zrecenzowaniu 85 gier. W przerwie noworocznej w ciągu trzech dni nasi znajomi, którzy nas odwiedzili poznali 8 nowych gier. Patrząc z tej perspektywy, to my jesteśmy bardzo kiepscy.
Nigdzie nie ma recenzji Arkham Horror napisanej przez nasz duet. Jak można poznać zasady nie grając w grę? Czytanie ich „na sucho” zazwyczaj niewiele daje. Poza tym, jeżeli gra się z osobami znającymi reguły, zadaje się im pytanie, dotyczące zasad, na które oni nie znają odpowiedzi i nie można jej znaleźć w podstawowej instrukcji, to wydłuża i zniechęca do gry.
Prosimy, aby Anonimowy wyznaczył kryteria z dziedziny: Profesjonalizm w prowadzeniu bloga, który ma na celu wyrażanie opinii o grach planszowych. Najlepiej w kilku punktach i z komentarzami je uzasadniającymi.
Anonimowy 1 Stycznia napisał:
„Czy kasowanie nieprzychylnych sobie komentarzy to norma na tym "blogu"?
Szkoda że nie próbujecie nawet dyskutować bo świadczy to tylko o waszym "profesjonalizmie".
Życzę udanego dalszego kasowania i wewnętrznej pogody ducha w tym co robicie.”
ODPOWIEDŹ: Po co zakładać, że Blogger mógł mieć jakiś problem? Wszystkie negatywne komentarze są kasowane z bloga. Widać to najlepiej w miejscach, gdzie się one cały czas znajdują. :-)
Anonimowy 2 Stycznia napisał:
„Widzę, że kasowanie nieprzychylnych postów jest normą na tym "blogu"
Pozdrawiam miłą ekipę i życzę dalszego samozadowolenia z własnego "blogu".”
ODPOWIEDŹ: Dziękujemy i również pozdrawiamy! Rzeczywiście nie mamy co robić, tylko kasować komentarze i teraz poświęcać czas na ich przywracanie. Jesteśmy tak nieprofesjonalni… :-(
Znaleźliśmy komentarze w folderze Spam. Ciekawe czemu tam wylądowały... ;-) W każdym razie przywróciliśmy je, aby Anonimowy mógł już spać spokojnie... :-D
OdpowiedzUsuń