Tytuł: Hobbit - Wyprawa po skarb
Wydawca: FOX GAMES
Rok wydania: 2014
Liczba graczy: 2
Czas gry: 30 minut
Język: polskiSprawdź aktualną cenę gry tutaj - click
Hobbit - Wyprawa po skarb to
gra dla dwóch osób, w której odtwarzane są najważniejsze "potyczki" bohaterów
książki Hobbit, czyli tam i z powrotem J.R.R. Tolkiena. W pudełku znajdziemy
karty z interesującymi ilustracjami autorstwa Tomasza Jędruszka. Przyznam, że jakoś
mnie one nie urzekły, ale też nie odstraszyły od gry. Poza tym do dyspozycji
mamy planszę oraz o wiele za duży worek, do którego wrzucamy 45 kryształków-klejnotów.
Biorąc pod uwagę rozmiar worka, to zmieściłoby się w nim 450 takich klejnocików...
Instrukcja napisana jest poprawnie, chociaż w trakcie gry zdarzyły się
sytuacje, których dokładnie nie tłumaczyła.
Skrócony opis rozgrywki.
Gra podzielona jest na 4
etapy. W każdym z nich walczymy z innymi wrogami, ale na tych samych zasadach. Gracze
mają do dyspozycji talię kart z bohaterami z książki. Wszyscy z nich posiadają zdolność
dająca możliwość pociągnięcia klejnotów z worka. Dodatkowo Gandalf umożliwia wymianę
kryształów, a Orzeł szansę przetasowania swojej talii. Tura gracza wygląda następująco:
1. Wykłada on jedną kartę
postaci, dobiera klejnoty i wykonuje ewentualne akcje specjalne.
2. Jeżeli klejnoty, które
posiada odpowiadają klejnotom wymaganym do pokonania potwora, to MUSI z nim walczyć.
Odrzuca wtedy wszystkie potrzebne kryształy do worka i kładzie kartę stwora
przed sobą. Jego pokonanie zazwyczaj daje punkty zwycięstwa lub
"jednorazowe", dodatkowe klejnoty.
Następnie turę wykonuje
drugi gracz, na tych samych zasadach. Muszę wspomnieć, że w każdym etapie gry
walczymy z 6 stworami - 5 zwykłymi i 1 "lepszym". Tego potężniejszego
nie możemy pokonać dopóki nie zlikwidujemy pozostałych. Kolejna zasadą jest to,
że gracz może zabić maksymalnie dwa potwory w turze. Gra kończy się po
unicestwieniu ostatniego przeciwnika. Wówczas podliczane są punkty za stwory i
posiadane kryształy (1 za 4 sztuki). Osoba z ich największa liczbą wygrywa.
... a kryształy te były
potężniejsze od miecza.
Moje rozważania na temat
tego tytułu zacznę jak zwykle od klimatu. Gra ta wzorowana jest na Hobbicie
J.R.R. Tolkiena i poniekąd rzeczywiście odtwarzamy podróż Bilba od Gór
Mglistych (Orki i Gollum), poprzez Mroczną Puszczę (Pająki i Elfy), Samotną
Górę (Smaug) i na końcu mamy Bitwę Pięciu Armii (ponownie Orki i ich szef:
Bolg). Nie można temu zaprzeczyć. Niemniej co mają wspólnego dociągane klejnoty
z worka, które używamy do pokonywania tych wszystkich przeciwności na drodze? Przekupujemy
nimi naszych przeciwników? „Masz trzy żółte kryształki. Chciałeś przecież
trzy żółte kryształki! Pająk lubi żółte kryształki. A teraz hyc, hyc, uciekaj
mi stąd!”. Innego wytłumaczenia nie widzę... Jakoś to wszystko nie trzyma się
całości.
Gra samogrająca.
Największym według mnie
minusem tej gry jest fakt, że ten tytuł, „gra się” sam. W trakcie rozgrywki
gracz podejmuje 3 "decyzje":
1. Czy bierze, po jego
pokonaniu, kartę Golluma (najlepszy stwór z pierwszego etapu), czy Pierścień?
Jedno zatrzymuje dla siebie, a drugie oddaje przeciwnikowi. Gollum daje
jednorazowy klejnot dowolnego koloru i dwa punkty zwycięstwa, a Pierścień więcej
kryształów w przypadku zagrania karty Bilba. Wbrew pozorom decyzja ta nie jest
za bardzo istotna.
2. Kombinuje, które dwa
stwory zabić i przy użyciu jakich klejnotów. Oczywiście jeśli ma ich dużo.
Niemniej wiadomo, że będzie się starał zabijać te dające najwięcej punktów
zwycięstwa.
3. Jaką postać zagra? Jednak
wiadomo, że zagra tę, która da mu w danej chwili najwięcej kryształów lub użyje
Gandalfa, który pozwoli mu powymieniać klejnoty na inne.
Wszystkie te trzy decyzje są
nieistotne, gdyż nigdy nie wie się jakie kryształki wyciągnie się z worka lub
jakie karty weźmie na rękę. Najdziwniejszą zasadą jest to, że TRZEBA walczyć z
potworem, jeśli posiada się odpowiednie klejnoty (nawet na jednorazowych
kartach po pokonanych stworach!). Nie mamy na to żadnego wpływu i często
stworzymy drogę dla naszego przeciwnika do uzyskania większej liczby punktów. W
związku z tym gra, „gra się sama”. Aż nie mogę uwierzyć, że ten tytuł stworzył
Rüdiger Dorn, znany projektant gier. Przecież ta gra ma się nijak do np.
Asante lub innych pozycji jego autorstwa. Jednak rozumiem, że nie zawsze uda się stworzyć idealny produkt. ;-)
Z całą pewnością nie polecam
tej gry osobom, które miały kiedykolwiek coś wspólnego z nowoczesnymi grami planszowymi.
W tytułach tego typu chodzi o podejmowanie istotnych decyzji, a w Hobbit -
Wyprawa po skarb tego po prostu nie ma. Gra może się spodobać dzieciom, które widziały
film (bo kto teraz czyta książki...), a ich rodzice chcieliby spędzić z nimi trochę
czasu. Ewentualnie przypadnie do gustu osobom, które nie miały nigdy nic wspólnego
z takimi grami. Być może właśnie im będzie wydawało się, że podejmują jakieś
istotne decyzje w trakcie rozgrywki. Kto wie, może Hobbit - Wyprawa po skarb
otworzy im oczy i zobaczą, że gry planszowe w dzisiejszych czasach, to nie
tylko rzut kostką. Być może dzięki tej pozycji poznają inne, bardziej angażujące
graczy tytuły. Ostateczna konkluzja: dla graczy - nie, dla wnusia od babci -
tak!
Tomasz
Pomocnicza ocena zbiorcza według
naszej zawiłej skali:
I.
|
Klimat
|
3/6
|
II.
|
Losowość
|
3/6
|
III.
|
Błędy w grze
|
6/6
|
IV.
|
Złożoność
|
6/6
|
V.
|
Interakcja
|
1/6
|
VI.
|
Wykonanie
|
6/6
|
VII.
|
Cena
|
6/6
|
VIII.
|
Czas rozgrywki w dwie osoby
|
5/6
|
IX
|
Ocena gry dla początkujących
|
3/6
|
Końcowa nota: 4.33/6
Bardzo serdecznie dziękujemy!
...and something for our international readers:
Pros:
+ simple rules
+ a game for non-gamers
Cons:
- the game ‘plays itself’ (not for gamers)
- how can a gem kill an orc? ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz