Sylwia
przepięknie opisała Wam nasze poczynania w Essen od środy do
piątku (click). Teraz ja przedstawię nasze działania w dniu
trzecim (sobota) oraz czwartym (niedziela). Chociaż muszę przyznać,
że pierwsze dni było o wiele intensywniejsze.
Dzień
3 – sobota
Nogi
mnie już tak bolały, że mógłbym bardzo dobrze udawać zombie.
Niemniej zagryzłem zęby, bo przecież w sobotę mieliśmy mieć
spotkanie z przedstawicielem Z-Man Games. Na targi dotarliśmy trochę
po otwarciu bramek. Z całą pewnością w sobotę panował
największy tłum, który narastał z każdą godziną. Dopiero około
17:00 zaczęło się przerzedzać na halach.
Pierwsze
kroki skierowaliśmy do wspomnianych Z-Man Games. Po spotkaniu z
przedstawicielką tej firmy (w zasadzie firmą jest F2Z
Entertainment, której częścią są Z-Mani...), nadarzyła się
okazja na zagranie w jedną z ich gier – Traders of Osaka. Jest to
prosta gra ekonomiczna, która wydaje się dobrze skalować na dwie
osoby. Niestety nie za dobrze zrozumieliśmy zasady punktacji, ale
posiadamy już własną kopię, więc wszystkiego dowiecie się z
recenzji tego tytułu.
Tłum
stawał się coraz większy, a przez to było jeszcze mniej okazji,
aby gdzieś siąść i w coś zagrać. W związku z tym
postanowiliśmy po prostu przechadzać się po halach i wyszukiwać
jakieś okazji. Tego dnia na targach pojawiło się więcej
cosplay'owców (mam nadzieję, że dobrze odmieniłem to słowo).
Chociaż przyznam, że spodziewałem się ich zobaczyć więcej.
Oczywiście nie obyło się bez wpadnięcia na Pawła Szewca z
Badger's Nest, z którym praktycznie codziennie wymienialiśmy
spostrzeżenia na temat targów.
W
pewnym momencie trafiliśmy w rejony, gdzie wiele autorów
prezentowało i zachęcało do testowania swoich prototypów. Kto
wie, może ktoś z nich zostanie przyszłym Uwe Rosenbergiem?
Widzieliśmy
również wiele osób grających w gry wymagające wielu graczy. Na
przykład było przygotowane specjalne stanowisko do Mafia de Cuba, a
zaraz obok do Werewolfa.
Po
drodze mijaliśmy wiele gigantycznych wersji gier. Można było
zobaczyć (i zagrać) w dużych Megawojowników, Baronię, Flick'em
up lub Takenoko.
Zatrzymaliśmy
się przy stanowisku FryxGames, gdzie muszę przyznać zawiódł mnie
mój angielski i miałem spore problemy ze składaniem zdań. To
chyba była jedyna sytuacja w przeciągu całych targów. Tam
poznaliśmy część rodziny Fryxeliusów, którzy prowadzą swoje
wydawnictwo i projektują gry. Jonathan zaprezentował mi jego
karcianą grę - Brawling Barons. Po krótkiej prezentacji wydała
się ona na tyle ciekawa, że postanowiliśmy zakupić jej jedną
kopię.
Dłuższą
chwilę spędziliśmy przy stanowisku Lautapelit.fi. Tam
dowiedzieliśmy się wielu ciekawych informacji na temat najnowszego
dodatku do gry Eclipse. Ma on wprowadzić nowe rasy, to chyba nie
jest zaskoczeniem. Jedna z nich będzie miała możliwość podróży
w czasie, które w gruncie rzeczy okazują się budowaniem statków
na kredyt. Z kolei inna rasa będzie traktowała wszystkie surowce
jako jeden. W ciągu gry będzie można również znaleźć portal do
innego wymiaru. Obok głównej planszy pojawi się osobny sektor, z
którego będą wylatywać Starożytni i niszczyć wszystko, łącznie
z planetami, po drodze. Dodatek zapowiada się dość ciekawie i
powinien spodobać się miłośnikom tej gry.
Będąc na tym stoisku,
naszą uwagę zwróciło opakowanie dodatku do gry Nations, które mi
skojarzyło się z bombonierką... Niestety nie uwieczniliśmy go na
zdjęciu. Jednak rozumiem zamysł twórców, gdyż w ten sposób
będzie ładnie wyglądało na półce obok podstawowej gry.
Przechadzając
się zauważyliśmy, że jest wolny stolik z grą Castellion. Sylwii
bardzo spodobał się Onirim, więc postanowiliśmy spróbować
swoich sił z kolejną pozycją w tym uniwersum. Castellion okazał
się bardzo ciekawą łamigłówką, w którą można grać zarówno
samemu, jak i kooperacyjnie. Wydawała się ona na tyle ciekawa, że
postanowiliśmy, że weźmiemy jedną kopię do domu.
Po
moich “problemach” z językiem angielskim, postanowiliśmy, że
dla odmiany odwiedzimy jednego z polskich wydawców. Przed targami
naszą uwagę zwróciła gra Stinky Business od G3. Akurat dobrze się
złożyło, że był wolny stolik z tą pozycją. Tytuł ten
zaprezentował nam Michał, który również był uradowany faktem,
że może coś potłumaczyć w ojczystym języku. Gra okazała się
prostą grą ekonomiczną, gdzie budujemy swoisty engine do
zarabiania pieniędzy. Tytuł ten nie zachwycił nas i nie odrzucił.
Wydał się po prostu w porządku.
Dzień
jak zwykle zakończyliśmy przy stanowisko PPL. Tym razem został nam
zaprezentowany prototyp gry Starlight od Badger's Nest. Ma to być
gra kooperacyjna, osadzona w kosmosie. Będziemy wykonywać różne
misje, w zależności od scenariusza, na opuszczonym z pozoru statku.
Bardzo ciekawym mechanizmem wydają się karty zdarzeń, które będą
dawać graczowi, który je napotka możliwość wyboru jednej z
trzech decyzji. Było to coś fascynującego i mamy nadzieję, że
zostanie bardzo dobrze rozwinięte i wprowadzone do tej gry.
Do
hotelu przetransportowaliśmy jeszcze część naszych łupów.
Musimy przyznać, że ich łączna liczba nadal do nas nie
docierała...
Wspomnę
jeszcze, że tego dnia został pobity rekord świata w jednoczesne
granie w grę Catan. W imprezie zatytułowanej Big Game Catan wzięło
udział 1040 graczy. Niestety nie udało nam się dopchać do hali, w
której miało miejsce to wydarzenie, aby zrobić kilka zdjęć. W
związku z tym poniżej oficjalna fotka.
Dzień
4 – Niedziela
Na
ostatni dzień targów mieliśmy tylko zaplanowane spotkanie z firmą
HABA oraz Philem Eklundem z Sierra Madre Games. Przed nimi
postanowiliśmy odwiedzić stoisko Fragor Games, gdyż ich gry owiane
są pewną sławą w światku planszówkowiczów. Czemu? Ze względu
na wykonanie. (foty). Poprosiliśmy jednego z braci Lamont (autorzy
gry), aby pokrótce przedstawił nam zasady gry. Na początku gra nie
przedstawiała się zachęcająco – pick up and deliver. Niemniej
potem doszedł aspekt czasu i bardzo ciekawy mechanizm z nim
związany. Zmienił on na tyle nasze postrzeganie gry, że
postanowiliśmy zakupić egzemplarz. Tani to on niestety nie był,
ale stwierdziliśmy, że musimy mieć taką perłę, bo perełką to
to nie jest biorąc pod uwagę rozmiar pudełka, w kolekcji.
Spotkanie
z Marcosem, przedstawicielem firmy HABA, przebiegło w przemiłej
atmosferze. Wymieniliśmy się wieloma informacjami. Był on bardzo
zainteresowany festiwalami gier planszowych w Polsce. Oczywiście
podałem mu kilka niezbędnych danych z tym związanym, więc jeśli
gdzieś kiedyś zobaczycie stoisko HABY w Polsce na jakimś
konwencie, to mam nadzieję, że przyczyniłem się ku temu ;-)
Następnie,
podobnie jak w sobotę, przechadzaliśmy się bez większego celu.
Przy stanowisku Matagot nadarzyła się okazja do zagrania w grę
Raptor. Jest to asymetryczna gra dwuosobowa, w której jeden z graczy
kieruje dinozaurem i jego młodymi, a drugi grupą łowców.
Głównym
mechanizmem gry jest jednoczesne zagrywanie kart. Karty te
ponumerowane są od 2-9, a oprócz tego mają specjalną zdolność.
Po ich odkryciu gracz, który zagrał mniejszą wartość wykonuje
akcję specjalną, a ten kto wyższą, ma liczbę akcji równą
różnicy pomiędzy wartościami. Celem dinozaura jest wyprowadzenie
trojga młodych z planszy. Natomiast naukowcy muszą „uśpić”
matkę lub złapać trzy młode. Gra jest prosta, łatwa i przyjemna.
Rozegraliśmy dwie gry i obie wygrali naukowcy. Następnie już nie
mieliśmy ochoty na więcej. Raptor nie zachwycił nas na tyle, aby
dodać go do naszej kolekcji.
Postanowiliśmy
ponownie odwiedzić Apokalypse Inc. Tam odbyliśmy długą rozmowę z
Manlio Zanitonnim – autorem gry The Producer. Był on po prostu
zachwycony przyjęciem jego gry i tym, że wielu dystrybutorów jest
zainteresowanych jego tytułem. Powiedział, że nie spodziewał się,
że sprzeda wszystkie swoje egzemplarze. O ile dobrze go
zrozumieliśmy, to ma on przygotowane wiele rozszerzeń do tego
tytułu. Przy okazji dostaliśmy materiały promocyjne w postaci
banero-dywanów. W zasadzie nie mam pojęcia, jak to nazwać. Poza
tym rozegraliśmy również jedną partię w Ophiuchus, kolejną grę
Apocalypse Inc.
Siedząc
sobie przy stoliku w jednej kawiarni, Sylwia zadała mi pytanie: „Czy
to Stefan Feld?” Ja nie mam pamięci do twarzy, ale osoba Pana
Felda jest dość charakterystyczna. Odpowiedziałem więc: „może”.
Sylwia uparcie twierdziła, że to
on i postanowiła pobawić się w paparazzi, ażeby nie podejść i
przekonać się, że jednak to nie on.
Idąc
dalej mijaliśmy kolejne gigantyczne wersje gier, jak Potwory w Tokio
i Mega Civilization.
Kolejną
grą, w którą graliśmy było 10' to kill od La boite de jeu.
Miejsce do zagrania w nią znaleźliśmy przy stoisku PPL, gdzie
rozegraliśmy partię na stole R&P Dice. Gra ta okazała
się bardzo prostą i dynamiczną grą dedukcyjną. Każdy z nas gra
jedną z dostępnych postaci i musi „zlikwidować” trzy inne.
Oczywiście nikt nie wie kto jest kim oraz kto jest celem. Trzeba to
wydedukować, a na koniec gry dostaje się punkty za dobrą
„likwidację”. Jest to proste, przyjemne i rzeczywiście trwa 10
minut.
Postanowiliśmy
odwiedzić stanowisko spielmaterial.de. W wielkim skrócie jest to
sklep z akcesoriami do gier, a konkretnie z drewnianymi elementami.
Możemy sobie w nim zakupić części, które nam się zgubiły,
potrzebne do naszego prototypu lub po prostu ulepszyć jakąś grę.
Jakiś czas zastanawialiśmy się nad zakupem jakiś akcesoriów, ale
nie mogliśmy znaleźć żadnej gry, która potrzebowałaby
upgrade'u. Przez przypadek znaleźliśmy stojaki na karty i kupiliśmy
tylko to. Po co nam stojaki na karty? Przydadzą się w grach z
tajnymi misjami – nie będziemy musieli cały czas podnosić ich ze
stołu i zerkać ;-)
W
końcu nadszedł czas spotkania z Philem Eklundem. Przyznam, że
jestem fanem tego autora oraz jego fascynujących gier. Okazało się,
że założyciel Sierra Madre Games to bardzo zakręcony człowiek.
Pomimo tego rozmowa z nim przebiegała bardzo rzeczowo, czego w
zasadzie spodziewałem się. Pokrótce wyjaśnił nam różnice
pomiędzy grami Neanderthal oraz Greenland. Okazuje się, że ta
pierwsza ma być swoistym prequelem drugiej.
W Neanderthal zostało
uproszczone polowanie. Poza tym to zupełnie inna gra. W jej trakcie
musimy zdobywać takie podstawowe umiejętności jak posiadanie
starszyzny lub Alfy. W Greenland mamy to zapewnione. Poza tym nasi
ludzie muszą dojrzeć zanim zasiądą w starszyźnie lub wydamy ich
jako córki za mąż. Co ciekawe wszystko to zależy od rozwoju
naszego umysłu. Naprawdę gra wyglądała bardzo fascynująco.
Niestety była już niedziela i wszystkie kopie tego tytułu zostały
wyprzedane. Niemniej postanowiliśmy sobie zakupić edycję
kolekcjonerską Pax Porfiriana, której recenzję zobaczycie w
przyszłości na naszej stronie. Z tego całego wrażenia oraz pewnie
dlatego, że była to niedziela i niedługo mieliśmy wracać,
zapomniałem spytać się
Phila, jak idą prace nad jego kolejnymi tytułami i dodatkiem do
Greenland. Jeżeli w przyszłości odwiedzimy Essen, to z całą
pewnością na stanowisko Sierra Madre Games zajrzymy w pierwszych
dniach targów.
Na
naszej liście gier, którymi byliśmy zainteresowani zostały
pozycje od Eagle-Gryphon Games. Przy ich stoisku zakupiliśmy sobie
wszystkie ich gry związane ze sztuką: The Gallerist, Cubist oraz
Musee. Generalnie w niedziele wydaliśmy chyba najwięcej pieniędzy
na gry...
Po
tych szybkich zakupach, Sylwia stwierdziła, że zaniesie je do
samochodu. Ja natomiast przechadzałem się w pobliżu stanowiska
Z-Man Games i obserwowałem finał Pandemic Survival. Cały event
wygrali Hiszpanie, a ramach nagrody głównej mogą spędzić tydzień
w dowolnym mieście z planszy do gry Pandemia. Rewelacja.
Na
koniec postanowiliśmy ponownie odwiedzić Paolo ze Scribabs i spytać
się, czy figurki do jego gry jednak dotarły. Po drodze zauważyłem,
że przy stoisku Rightgames LLC siedzi Yan Egorov – autor gry
Swords and Bagpipes, której prototyp mieliśmy przyjemność
recenzować. Zatrzymaliśmy się na moment i zamieniliśmy kilka słów
z tym przemiłym człowiekiem.
Przy stanowisku Scribabs, Paolo oświadczył, że dotarły do niego figurki. Zapytał nas, czy możemy podać mu namiary na polskich dystrybutorów i wydawców, co z chęcią zrobiliśmy.
Przy stanowisku Scribabs, Paolo oświadczył, że dotarły do niego figurki. Zapytał nas, czy możemy podać mu namiary na polskich dystrybutorów i wydawców, co z chęcią zrobiliśmy.
W
przelocie pożegnaliśmy się Markiem Mydlem i Pawłem Szewcem z
Badger's Nest, a następnie rozpoczęliśmy powrót do domu. Dopiero
po rozpakowaniu wszystkiego następnego dnia,
dotarło do mnie, że w sumie mogliśmy przesadzić z liczbą gier
przywiezionych z Essen. :-)
Tym samym rozwiązałem zagadkę, z naszego facebookowego fanpage'a. Ha! To wcale nie była Sylwia!
Tym samym rozwiązałem zagadkę, z naszego facebookowego fanpage'a. Ha! To wcale nie była Sylwia!
Tomasz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz