Wydawnictwo: Trefl
Rok wydania: 2015
Liczba graczy: 2-3
Czas gry: 10 minut
Język: polski, angielski
W 2015 roku wydawnictwo Trefl rozpoczęło wydawać w niewielkich pudełkach zestawy kart, które mogą być świetnym pomysłem na prezent dla nieplanszówkowiczów. Dzisiaj przybliżę Wam jeden z nich.
Hanafuda to zestaw 48 tradycyjnych japońskich kart do gry. Podzielony jest on na 12 miesięcy. W związku z tym, na każdy miesiąc przypadają 4 karty. Każdy z nich jest inaczej ozdobiony i przypasowano mu inną roślinę, zwierzę lub przedmiot. Karty posiadają również swoją wartość punktową, której zapamiętanie jest bardzo potrzebne w rozgrywkach. Mamy karty Światła (20 punktów), Zwierzęta (10 punktów), Zwoje (5 punktów) oraz Rośliny (1 punkt). Talia kart Hanafuda umożliwia rozgrywkę w wiele różnych gier, tak samo jak typowy zestaw 52 kart. Jeden egzemplarz pozwala na rozegranie partii w dwie albo trzy osoby.
Trefl wydał tę talię w niewielkim pudełku, z bardzo gustownym welurowym wytłoczeniem. Jakość (giętkość) samych kart jest dobra. Jednak przez to, że znajdujące się na nich rysunki są w czarnej ramce, bardzo szybko zauważyłam na ich brzegach przetarcia. Mnie nie przyniosło trudności zapamiętanie, które karty należą do jakich miesięcy. Również wartości punktowe szybko stały się dla mnie jasne. Miałam pewien problem ze zrozumieniem, czemu Żuraw nie jest kartą Zwierzęcia, ale to już inna kwestia. Tomasz natomiast nie odróżnia kwiatków i ich kształtów na kartach. W związku z tym każda rozgrywka w Hanafudę była dla niego niezwykle irytująca.
Instrukcja zawiera historię kart Hanafudy. Jest to bardzo dobry pomysł, bo nauka przez zabawę zawsze się przyda. Problem stanowi brak pomocy dla graczy z wypisanymi sekwensami, za które w rozgrywkach otrzymujemy punkty. Kończy się to na stałym wertowaniu instrukcji, co nie wpływa na dynamikę pierwszych potyczek.
W instrukcji znajduje się opis zasad do trzech gier. Pierwsza z nich: Łączenie kart daje możliwość utrwalenia symboliki na kartach, przypasowania kart do konkretnych miesięcy i zapoznania się z punktacją w Hanafudzie. Druga z nich to Koi-koi, czyli najpopularniejsza z gier wykorzystująca tę talię. Posiada ona specjalną tabelę układów, według której w czasie gry przyznawane będą punkty. Oczywiście ten z zawodników, który zbierze ich najwięcej wygrywa potyczkę. Trzecie zasady w instrukcji dotyczą gry Mushi, która korzysta tylko z 40 kart (a nie z wszystkich 48). W rozgrywce nie biorą udziału karty z czerwca i lipca, a Deszcz i Piorun z listopada traktowana jest jako joker. Zasady są bardzo zbliżone do Koi-koi, czyli zbieramy karty w układy.
Gry Hanafuda są bardzo podobne, ale wymagają od gracza zapamiętania punktacji i dopasowywania kart do miesięcy. Jak już wspomniałam, karty te wywodzą się z Japonii, czyli bardzo „uduchowionego” kraju, gdzie wszystko ma swój porządek. Przeniknęło to również do Hanafudy. Gra ta wiąże się z niejako rytuałem. Nawet ustalenie kto będzie rozdawał karty ma swój porządek. Również sposób ich wyłożenia nie jest czymś oczywistym. Bardzo mi się spodobało, że ta kultura Japonii przeniknęła do Polski. W związku z tym Hanafuda, jeżeli będziecie grać według zasad, z całą pewnością wprowadzi nieco porządku do Waszej rozgrywki.
Hanafudę polecić mogę miłośnikom tradycyjnych gier karcianych. Może też okazać się świetnym pomysłem na prezent, dla osoby którą znacie. Dlaczego to zaznaczam? Ważne, żeby obdarowany posiadał umiejętność rozpoznawania kwiatów. Jeśli będzie to taka osoba, jak Tomasz, to prezent może okazać się nietrafiony. Zamiast cieszyć się rozgrywką, będzie ona odczuwać irytację. Oczywiście Hanafuda sprawdzi się też wśród miłośników Japonii. Nie musi to być wcale osoba grająca w gry planszowe.
Sylwia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz