Tytuł:
Silent Victory: U.S. Submarines in the Pacific, 1941-1945
Wydawca:
Cosnim Press (dystrybutorem gry jest GMT Games)
Rok
wydania: 2016
Liczba
graczy: 1, ewentualnie 2
Czas
gry: zależy od nas
Język:
angielski
Jakiś
czas temu w bardzo szczegółowy sposób przybliżałem Wam The
Hunters: German U-Boats at War, 1939-1943. W tym roku ukazała się kolejna gra oparta na tych samych
mechanizmach, zaprojektowana również przez Gregory'ego M. Smitha –
Silent Victory: U.S. Submarines in the Pacific, 1941-1945. Jak tytuł
wskazuje, przenosi nas ona na Pacyfik, gdzie przejmiemy dowództwo
nad amerykańską łodzią podwodną. W tekście tym pokrótce
przypomnę zasady rozgrywki, postaram się porównać obie te gry i
oczywiście wyrażę swoją opinię na temat Silent Victory.
Zarys
gry
Mechanizmy
występujące w Silent Victory niewiele różnią się od tych
zaprojektowanych w The Hunters. O tych szczegółach wypowiem się
później, a teraz chcę zaprezentować, wszystkim tym, którzy nie
znają tych gier, króciutki zarys rozgrywki.
Celem
gry jest zatopienie odpowiedniego tonażu statków. Gra
informuje o odpowiednich „progach punktowych”. Następnie
wybieramy sobie typ łodzi podwodnej, nadajemy jej nazwę oraz imię
dla naszego dowódcy. Datę rozpoczęcia gry sami wybieramy i jest
ona oczywiście determinowana w granicach służby danego typu
statku. Następnie przechodzimy do wykonywania patroli.
Wszystko
co dzieje się w Silent Victory jest oparte na rzutach kością, ich
modyfikatorach i porównywaniu wyniku w tabelkach, a następnie
odnotowywaniu tego na macie łodzi i/lub na kartce z naszym
przebiegiem służby. Każdy patrol rozpoczynamy od rzutu, który
określa, gdzie zostaniemy wysłani (Filipiny, Morze Chińskie, atol
Midway itp.). Każdy z tych patroli składa się z kilku etapów,
przez które będziemy musieli przepłynąć. Możemy również
otrzymać misję specjalną, jak stawianie min, ewakuację lotnika,
rekonesans ze zrobieniem zdjęć oraz dostarczanie szpiegów. Każdy
z etapów danego patrolu ma osobną tabelkę i rzut kośćmi określa,
co tam się dzieje. Może nas zaatakować samolot, natrafimy na
pojedyncze lub eskortowane statki, a nawet na okręty wojenne.
Wówczas przechodzimy do walki.
Dzięki
serii rzutów i sprawdzeń w tabelkach, wiemy jakie statki w zasadzie
atakujemy. Wszystkie cele notowane są na naszej karcie z
przebiegiem patrolu. Pierwszą naszą decyzją jest to, czy w ogóle
decydujemy się na atak, a jeśli tak, to czy na powierzchni (jeśli
jest noc lub cel nie ma eskorty), czy pod wodą. Następnie
przypasowujemy torpedy do poszczególnych celów, sprawdzamy
trafienia i ewentualne niewypały, a na koniec zadajemy obrażenia.
Wszystko to oczywiście za pomocą kostek i odpowiednich
modyfikatorów, zależnych od sytuacji. Wszelkie zatopienia
zapisujemy na naszej karcie. Jeżeli atakowane statki miały
eskortę, to próbuje nas ona wykryć i możemy otrzymać uszkodzenia
od bomb głębinowych. Jeżeli w końcu nie uda się jej nas
namierzyć, to w zależności od sytuacji, możemy próbować
ścigać niezatopione statki lub zakończyć całe spotkanie, jeśli
wszystkie zniszczyliśmy. Następnie przechodzimy do kolejnego etapu
patrolu i powtarzamy wszystkie czynności.
Jeżeli
uda się nam powrócić do portu, to następuje naprawa łodzi,
zależna od otrzymanych obrażeń. Nasza załoga może zyskać
doświadczenie, które da nam modyfikatory w przyszłych misjach. My,
jako kapitan możemy otrzymać specjalne odznaczenia za zasługi,
awans, nową łódź lub ulepszenie starej. Po naprawach i
ewentualnej rekonwalescencji załogantów, przechodzimy do następnego
patrolu.
Jest
to pobieżny opis samego patrolu. Tych, którzy chcą bardziej
„szczegółową” wersję, odsyłam do mojej relacji z patrolu w
The Hunters (click). O drobnych różnicach w zasadach wypowiem się
poniżej. Sama gra kończy się wraz z naszą śmiercią, zwolnieniem
ze służby po kilku nieudanych patrolach lub po zakończeniu wojny.
Porównanie
komponentów, oprawy graficznej i layoutu
Silent
Victory doczekało się drobnego ulepszenia designu mat okrętów
podwodnych. Po pierwsze są one wykonane z grubszego papieru, mają
przyjemniejsze, bardziej kolorowe tło i wyznaczone miejsca na więcej
żetonów.
Zmieniony również został kształt żetonów okrętów
(celów) - w Silent Victory są one prostokątne i dzięki temu
łatwiej je odróżniać od wszystkich pozostałych.
Drobnym
ulepszeniem, ale bardzo pomocnym, jest oznaczenie na naszej karcie
patrolowej, zmian w zasadach, które wynikają z aktualnej daty w
grze.
Ciekawym i dodającym, według mnie, klimatu rozgrywce jest
dołączenie map, na których możemy poruszać się naszym żetonem
łodzi podwodnej w czasie patrolu. Dzięki temu mamy ładną
wizualizację, gdzie w danym momencie misji jesteśmy. Oczywiście
nie musimy ich stosować, gdyż decyzja o tym zależy od nas.
Pozostałe elementy, jak i sposób napisania i doprecyzowania
instrukcji, jest podobny, jak w The Hunters.
Porównanie
zasad
Co
nowego, co wynika z historii?
Większość
zmian w zasadach wynika przede wszystkich z innych realiów, które
panowały na Pacyfiku i towarzyszyły tam podwodniakom. Przede
wszystkim w Silent Victory mamy możliwość atakowania eskorty
konwoju lub statku. Nie jest to co prawda bardzo opłacalne, ale
amerykańcy podwodniacy mogli sobie na to pozwolić, więc również
i gra dopuszcza coś takiego.
Generalnie
w Silent Victory napotkamy na więcej statków wojennych. Może nawet
dojść do walki między dwoma łodziami podwodnymi, co może
zakończyć się natychmiastowym zatopieniem naszego okrętu.
Podobnie może się zdarzyć, gdy trafimy na pole minowe. Na płytkim
Morzu Chińskim również nie możemy przeprowadzać awaryjnego
zanurzenia. W misjach specjalnych, oprócz standardowego stawiania
min i dostarczanie szpiegów, mamy misje z rekonesansem, ratowaniem
lotników i odbieraniem wspomnianych agentów.
Zmiany
dotyczą też samego wyposażenia łodzi, które oczywiście różniło
się tego stosowanego na u-bootach. Na przykład torpedy amerykańskie
są bardzo zawodne na początku wojny. Z czasem mamy również do
dyspozycji SD i SJ Radar, który ułatwia nam walkę z samolotami
oraz pościg, za uszkodzonymi statkami. To tylko kilka przykładów,
które wynikają z różnic technologicznych.
Bardziej
rozbudowane zostaje to, co dzieje się pomiędzy patrolami. Oprócz
awansu, medali dla kapitana i rozwoju załogi, sam okręt może
uzyskać odznaczenia. Wszystko to może dać nam jakieś modyfikatory
w czasie lub po patrolu.
Co
nowego, a co mogłoby też być w The Hunters?
Silent
Victory pozwala nam grać historycznymi postaciami. Wcielamy się
wówczas w jednego z ośmiu dostępnych amerykańskich podwodniaków
i próbujemy odwzorować ich misje, poprzez pływanie po tych samych
wodach lub tworzymy nowe, czyli po prostu losujemy, gdzie płyniemy.
To, że gramy jednym z nich
daje nam specjalną zdolność, wynikającą oczywiście z
prawdziwych osiągnięć danego kapitana. Może to być na przykład
pozytywny modyfikator momencie, kiedy celujemy w lotniskowiec. Ten
pomysł mógłby zostać rozwinięty moim zdaniem. Ciekawym
mechanizmem byłoby wprowadzenie jakiegoś drzewka rozwoju/osiągnięć
dla naszego wymyślonego kapitana. Dzięki temu po osiągnięciu
jakiegoś progu, na przykład zatopieniu 3 okrętów wojennych,
zyskalibyśmy jakąś pasywną zdolność dla nas samych. O, takie
coś, co urozmaiciło by jeszcze grę.
Gra
również wprowadza rozróżnienie statków towarowych. Nie atakujemy
wyłącznie frachtowców i tankowców. Możemy zatapiać uzbrojone w
działa pokładowe statki zaopatrzeniowe, okręty pasażerskie,
stawiacze min itd. Jest to ciekawe rozwinięcie, ale wymaga przez to
więcej rzutów przy identyfikacji statków, na początku kontaktu z
nimi – w grze jest po prostu więcej tabelek z celami.
Minimalną
rzeczą zmienioną jeszcze w Silent Victory jest to, że rozdzielone
zostały uszkodzenia na lewe i prawe przednie drzwi torpedowe. W
związku z tym może zdarzyć się, że z połowy z nich nie będziemy
mogli strzelać, gdyż mogą być zepsute w trakcie misji.
Jest
to kilka zmian (oczywiście nie wszystkie), które chciałem Wam
zarysować, a które wyróżniają Silent Victory od The Hunters.
Silent
Victory, czy The Hunters?
Pomimo,
iż obie gry troszeczkę różnią się od siebie, to i tak opierają
się na naszym szczęściu w rzutach kośćmi. Te wszystkie
modyfikatory, które możemy otrzymać dzięki naszym działaniom i
tak na niewiele się zdadzą, jeśli będziemy mieli pecha w rzucie.
W związku z tym, która gra jest lepsza?
Odpowiedź
na to pytanie zależy w zasadzie od nas samych. Obie gry tworzą w
naszej głowie historie, to jest ich zadaniem i to od nas zależy czy lepiej czujemy się,
jako kapitan Kriegsmarine, czy kapitan US Navy. Ja zawsze byłem
bardziej zainteresowany teatrem zmagań morskich na Pacyfiku, więc
dla mnie lepsza jest gra Silent Victory. Poniekąd wynika to również
z faktu, że za młodu sporo czasu spędzałem grając w komputerowe
Silent Service i pierwszą część Silent Hunter. Naprawdę różnice
pomiędzy Silent Victory i The Hunters, pod względem mechanicznym,
są minimalne. Zmienia się tylko wspomniany teatr działań. Każdy miłośnik
historii sam powinien zadecydować, który z nich jest mu „bliższy”.
Tomasz
Na zdjęciach widać żetony w plastikowych kubeczkach - pojemniczki te nie są częścią gry.
Tytuł udostępnił dystrybutor gry:
Bardzo serdecznie dziękujemy!
... and something for our
international readers:
Pros:
+ the game creates a story
+ the game creates a story
+ this story is different
every time
+ theme comes through
+ simple rules
+ you can “pause” the game
between patrols
+ educational values
Cons:
- if you are searching for strategical and tactical decisions, you will not find them in this game
- if you are searching for strategical and tactical decisions, you will not find them in this game
VS The Hunters:
- changes in rules forced by a different setting of the game (you can attack escorts, fight with other submarines etc)- improvements in layout, graphic design and ship tokens
- basically the games are quite similar because the core mechanism (dice rolling) did not change
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz