Tytuł:
Kenjin
Wydawca:
Superlude Editions
Rok
wydania: 2015
Liczba
graczy: 2-4
Czas
gry: 30 minut
Język:
angielski, francuski (niezależna językowo)
Kenjin
przyjechał wraz z nami z targów Spiel w Essen w 2015 roku. W
trakcie ich trwania odwiedziliśmy stanowisko Lifestyle Boardgames.
Po odejściu od niego dogonił nas Artem, jeden z prezenterów i
powiedział, że wydawnictwo Superlude ma ciekawą grę.
Zaintrygowani postanowiliśmy przejść się tam i przekonać, czy to
prawda. Kenjin spodobał się nam na tyle, że zdecydowaliśmy się
go zakupić.
Fantastyczna
Japonia
Autorem
gry jest Nicolas Sato. W swoim repertuarze ma on jeszcze jedną grę
– Lutece. W Kenjin wcielamy się w rolę feudalnych władców
Japonii. Walczymy ze sobą o dominację na kilku polach bitew. Nie
jest to jednak typowa gra o samurajach, gdyż patrząc na ilustracje
i zdolności niektórych kart, to widzimy, że są wplecione do
rozgrywki pewne elementy fantastyczne.
Po
prostu śliczna
Gra
jest naprawdę przepięknie wydana. Oprawa graficzna jest fenomenalna
i naprawdę przykuwa oko. Osobą za nią odpowiedzialną jest Biboun,
który stworzył rysunki do takich gier jak: Happy Pigs, Niet lub
Zombie ’15. Pudełko ma magnetyczne zamknięcie, a w środku
również przepiękną ilustrację oraz wypraskę, która ładnie
mieści wszystkie elementy. Z tego co pamiętam, to Kenjina
zakupiliśmy za 18 euro i uważam, że jest to dobra cena, za tak
wykonaną grę. Instrukcja napisana, czy też przetłumaczona na
język angielski, jest dość poprawnie i nie ma większych problemów
ze zrozumieniem reguł. Nie natrafiliśmy również na jakieś
większe problemy z zasadami, choć mamy jedną wątpliwość, o
której troszkę szerzej wypowiem się w zarysie rozgrywki.
Rozgrywka
Każdy
graczy otrzymuje zestaw 13 kart wojowników. Jest to nasza armia.
Każdy z nas ma karty o tych samych właściwościach. Do wszystkich
z nich mamy dostęp od początku gry.
Pomiędzy uczestnikami
rozstawiane są pola bitew – kafelki. W przypadku grania w dwie
osoby mamy ich cztery. Jeżeli gramy w większą liczbę graczy, to
również mamy ich cztery, niemniej dwa mamy z naszym sąsiadem po
lewej i dwa z naszym sąsiadem po prawej. W związku z tym każdy
uczestnik gra, tak jakby, na dwa fronty.
Kafelki
pól bitew, podobnie jak karty naszych wojowników, mają przeróżne
właściwości specjalne. Mogą one wpływać na punktację końcową,
na karty nasze lub przeciwnika oraz pozwalają manipulować już
wcześniej wyłożonymi wojownikami. Nie będę wnikać w szczegóły
tych zasad specjalnych.
W
swojej kolejce gracz musi wyłożyć jedną kartę wojownika z ręki
i przypisać ją do jednego pola bitwy. Niektórych wojowników
kładzie się odsłoniętych, a niektórych zakrytych. Jeżeli
wyłożona odkryta karta ma zdolność specjalną, to oczywiście też
się ją wprowadza w życie. Musimy też pamiętać o ewentualnych
ograniczeniach lub regułach związanych z konkretnym kafelkiem pola
bitwy.
Kiedy
już uczestnicy wyłożą wszystkie swoje karty, to następuje
rozpatrzenie bitew. Każdy kafelek rozpatrywany jest osobno.
Odkrywamy wszystkie zakryte karty, wprowadzamy ewentualne zdolności
specjalne w odpowiedniej kolejności i podliczamy punkty siły
naszych wojowników. Strona, która ma ich więcej zdobywa kafelek.
Są one warte 4 lub 6 punktów. Kiedy wszystkie pola bitew zostaną
przyznane zwycięzcom, to następuje końcowa punktacja, w której:
-
sumujemy wszystkie punkty za kafelki pól bitew;
-
otrzymujemy 1 punkt za każde zdobyte pole bitwy, do którego była
przypisana karta wieśniaka (najsłabsza karta w grze);
-
otrzymujemy 3 punkty za zdobyte pole bitwy, na którym przetrwała
nasza karta władcy;
-
tracimy 5 punktów, jeśli wyłożyliśmy kartę naszego lorda, jako
ostatnią kartę z ręki. Tu mamy pewną wątpliwość, co do tej
zasady, gdyż jest ona dość nieprecyzyjnie przetłumaczona. Można
ją również zrozumieć, że 5 punktów traci osoba, która po
prostu jako ostatnia ze wszystkich wyłożyła kartę lorda. Jednak z
racji tego, że lorda wykłada się na stół zakrytego, nie można
jednoznacznie stwierdzić, kiedy coś takiego ma miejsce. Niemniej
mogłoby to zostać lepiej przetłumaczone, gdyż pisząc ten tekst
nadal mam spore wątpliwości, co do tej reguły…
Wygrywa
osoba z największą liczbą punktów. Jak zawsze zaznaczam, że jest
to pobieżny opis rozgrywki, bez zbędnego wnikania w szczegóły.
Trochę
blefu, trochę dedukcji i sporo taktyki
Kenjin
to taktyczna układanka, w której musimy przechytrzyć naszego
przeciwnika lub przeciwników. Oferuje ona pewne elementy blefu i
można powiedzieć, że nasze wykładanie kart to tworzenie pewnego
silniczka, który zostanie uruchomiony na koniec gry, w trakcie
zdobywania pól bitew. Poniekąd główny mechanizm można porównać
do jednoczesnego wybierania akcji, który bardzo przypomina na
przykład grę Rzymianie do domu! (click). Może jest to dość
dalekie porównanie, gdyż tu wszystko dzieje się „turowo”, ale
właśnie ta gra przyszła mi na myśl, kiedy pierwszy raz zagrałem
w Kenjin.
Uważam,
że lepiej grać w tę grę w trzy, bądź cztery osoby. Zupełnie
inaczej podchodzi się do niej, jeśli musimy walczyć na dwa fronty.
Na przykład analizujemy karty, które nasi przeciwnicy wystawili na
polach bitew z pozostałymi rywalami. Takie skonstruowanie gry
powoduje, że wszyscy są cały czas zaangażowani w rozgrywkę i
obserwują to, co dzieje się na stole. Rozgrywka dwuosobowa jest
przyjemna, ale troszeczkę traci ze swojego uroku. Zwłaszcza, jeśli
zawsze będziemy grali z tą samą osobą. Po prostu mogą s
wykształcić ię pewne schematy działania, niezależne od kafelków
pól bitew.
Losowości
w grze w zasadzie nie ma. Losowe jest jedynie wybranie kafelków pól
bitewnych, które zostaną użyte w rozgrywce. W dalszym etapie
wszystko już zależy od graczy. W związku z tym wymusza to od nas
bardzo taktyczne podejście do sprawy. Kenjin oferuje wspomniane
wcześniej pewne elementy blefu, dzięki możliwości zagrywania
zakrytych kart. W związku z tym nigdy do końca nie jesteśmy pewni,
gdzie znajdują się konkretni wojownicy przeciwnika. Możemy się
tylko domyślać i dedukować.
Dziwie
się, że gra ta nie trafiła na Polski rynek. Nie znalazłem jej w
żadnym sklepie internetowym. Może to zmieni się i jakiś wydawca
zainteresuje się tą pozycją, po przeczytaniu tego tekstu. Zasady
gry są proste, wizualnie jest ona przepiękna, a rozgrywka według
mnie jest całkiem przyjemna i angażująca. Istotną sprawą jest
również to, że jest ona niezależna językowo. Jeżeli będziecie
mieli okazję zagrać w Kenjina, to spróbujcie.
Tomasz
Pomocnicza ocena zbiorcza według naszej zawiłej skali:
I.
|
Klimat
|
3/6
|
II.
|
Losowość
|
6/6
|
III.
|
Błędy w grze
|
4/6
|
IV.
|
Złożoność
|
6/6
|
V.
|
Interakcja
|
6/6
|
VI.
|
Wykonanie
|
6/6
|
VII.
|
Cena
|
?/6
|
VIII.
|
Czas rozgrywki w dwie osoby
|
6/6
|
IX
|
Skalowanie na dwie osoby
|
4/6
|
Nota końcowa: 5.13/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz