Zbliża się koniec roku. Trzeba przyznać, że nie poznaliśmy w nim tak wielu gier, jak w poprzednich latach. Dokładnie było to 34 tytuły. Statystycznie i tak wychodzi, że były to 2,83 nowe gry na miesiąc. Czy to dużo, czy mało – nie mnie oceniać. W każdym razie nadszedł ten czas, w którym chcemy podsumować ostatnie dwanaście miesięcy. Jak zawsze podzielimy to na trzy odsłony. Dziś możecie poznać 5 gier, na których zawiedliśmy się.
TOP 5 SYLWII
El Gaucho to gra z ciekawą tematyką, czyli o tym, jak być dobrym hodowcą bydła. Wydała mi się ona interesująca właśnie z tego względu oraz jej autorem jest osoba, odpowiedzialna za Pagodę – dość przyjemną grę dla dwojga. Początkowo oceniłam El Gaucho bardzo wysoko, ale nie spełniła ona do końca moich oczekiwań. Była zbyt sucha, mechaniczna i liczba zasad mogła przytłoczyć początkujące osoby. Za dużo w niej zależało od wyników na kostkach i nie mieliśmy też innej alternatywy. Osoby, które nie lubią liczyć mogłyby czuć się zbyt przytłoczone, a ja osobiście wolę zasiąść do innych gier o podobnych odczuciach, ale z lepszym klimatem.
Miejsce 4. Torres
Autorzy: Michael Kiesling, Wolfgang Kramer
Wydawca: Huch! & friends
Liczba graczy: 2-4
Autorzy: Michael Kiesling, Wolfgang Kramer
Wydawca: Huch! & friends
Liczba graczy: 2-4
Duet ten stworzył wiele gier, jak na przykład Porta Nigra, w które lubię grywać. W Torres pozycji przy pomocy kart i ograniczonej liczby klocków, staramy się zbudować jak największy zamek. Liczyłam na grę matematyczną, ze sporym prześciganiem się z rywalem i przeszkadzaniem jemu. W dwie osoby była to partia bardzo szachowa, a nawet za bardzo. W związku z tym zatraciłam swoją przyjemność z grania. Rozgrywka staje się z czasem bardzo schematyczna i w sumie ciężko prześcignąć osobę, która od początku zdobyła przewagę dzięki dobraniu odpowiednich kart akcji. Nie daje to równych szans na wygraną. Gra nieco nadrabia wariantem mistrzowskim, ale nadal nie jest to pozycja tych dwóch panów, do której chciałabym zbyt często powracać.
Miejsce 3. Wikingowie na Pokład!
Autorzy: Charles Chevallier, Catherine Dumas i Pascal Pelemans
Wydawca: FoxGames
Liczba graczy: 2-4
Autorzy: Charles Chevallier, Catherine Dumas i Pascal Pelemans
Wydawca: FoxGames
Liczba graczy: 2-4
Rozrywka w Wikingów była dla mnie nudna, schematyczna i bardzo powtarzalna. Nasze dwuosobowe potyczki to tak naprawdę walka o to, kto będzie pierwszy w następnej kolejce, aby mógł zadecydować, który statek wypłynie w morze. Tym samym niejako autorzy narzucali nam wykonanie takiej akcji. Bardzo mi to nie spodobało się. Ponadto chyba oczekiwałam bardziej dynamicznej rozgrywki, aniżeli ta, którą otrzymałam w pojedynku dwuosobowym.
Byłam bardzo napalona na możliwość spróbowania zagrania w Small World: Podziemia. Nie graliśmy w pierwowzór, ale niesamowicie intrygujące wydawało nam się łączenie tych ras w czasie gry. Liczyłam na możliwość tworzenia super kombinacji i w ten sposób wdrażania ich w grę. Niestety zasady do gry zmieniły diametralnie moje odczucia. Są one mało intuicyjne i nieprecyzyjne. Szalę na niekorzyść tej pozycji przechyliła mało klarowna grafika i wielki bałagan na planszy.
W końcu doczekaliśmy się możliwości zagrania w Smash Up. Na pewno moją uwagę zwróciły dobre grafiki, które w większości były pozasłaniane przez cyfry na kartach. Był to pierwszy niesmak. Nie spodobał mi się także styl napisania bardzo luźno zasad. Stwarzało to w czasie gry wiele niedopowiedzeń i nadinterpretacji.
Wiele zawodów zależało od moich wysokich oczekiwań co do samych autorów. Moje wymagania dotyczyły także bardzo pozytywnych opinii wśród planszoholików. Dlatego też, mimo tego, że wiele z tych gier jest dobrych i grało mi się w je dość przyjemnie, to oczekiwałam jakiegoś WOW, a tego w nich nie odnalazłam. Brakowało mi też w niej jakiejś głębi, a nie tylko obrzucania się kartami z przeciwnikiem i odpowiadania na jego ataki.
TOP 5 TOMASZA
Miejsce 5: Szczęść Boże: Wielka Gra Karciana
Autor: Michael Kiesling, Wolfgang Kramer
Wydawca: Lacerta
Liczba graczy: 2-4
Nie będę ukrywać, że Szczęść Boże: Wielka Gra Karciana znalazła się na tej liście troszeczkę na siłę. Prawda jest taka, że „duża” całkiem przypadła nam do gustu i cały czas jest w naszej kolekcji. Po grze karcianej nie spodziewałem się jakiś wybitnych fajerwerków, ale miałem nadzieję, że dorówna swojemu pierwowzorowi. Poniekąd tak jest, ale przede wszystkim WGK jest za bardzo losowa i nieprzewidywalna. To chyba mój największy zarzut wobec tego tytułu.
Miejsce 4: Barenpark (Park Niedźwiedzi)
Autor: Phil-Walker Harding
Wydawca: Mayfair Games
Liczba graczy: 2-4
Park Niedźwiedzi miał być kolejnym Patchworkiem, tylko wieloosobowym. Niestety według mnie tak nie jest. Jest to ciekawa łamigłówka, ale muszę przyznać, że grając w nią niewiele wysilałem swój umysł. Wszystkie decyzje były dla mnie oczywiste i gra stawała się monotonna i powtarzalna. Uważam, że jest to przyjemna układanka, ale nie dla osób, które szukają jakiegoś wyzwania.
Miejsce 3: Wikingowie na Pokład!
Autor: Charles Chevallier, Catherine Dumas, Pascal Pelemans
Wydawca: FoxGames
Liczba graczy: 2-4
Jest to kolejny tytuł na liście, który po kilku partiach staje się powtarzalny. Jest w nim trochę kombinowania i nawet znajdzie się jakaś negatywna interakcja. Od czasu do czasu natrafimy na drobny paraliż decyzyjny. Jednak znikoma liczba elementów losowych powoduje, że partie w nie przybierają bardzo „szachowy” obrót. To chyba najbardziej mnie do niej zraziło.
Miejsce 2: Smash Up
Autor: Paul Peterson
Wydawca: Bard Centrum Gier
Liczba graczy: 2-4
Były dwie gry za bardzo przewidywalne, to teraz przyszedł czas na coś za bardzo chaotycznego. W zasadzie nie potrafię Smash Up nazwać inaczej, niż chaosem w czystej postaci. Niby zamysł jest prosty. Łączysz dwie wcześniej stworzone talie i próbujesz ograć przeciwników. Gra jest niestety tak losowa, że na niewiele rzeczy ma się wpływ i w zasadzie gra się tym, co ma się na ręce, bez możliwości planowania w przyszłość. Reguły również są banalne, jednak niedoprecyzowane, co również pogłębia wszędobylski chaos.
Miejsce 1: Afterglow Miniatures Game
Autor: Oskar Walczewski
Wydawca: White Tree
Liczba graczy: 2
W tym roku powróciłem do figurkowych gier bitewnych. Pierwszym tytułem po mojej dłuższej przerwie, w który miałem okazję zagrać w ciągu ostatnich 12 miesięcy był Afterglow Miniatures Game. Może nie powinienem bardzo czepiać się tej gry, gdyż w momencie jej ogrywania nie była ona jeszcze w pełni ukończona. Jednak muszę przyznać, że to co miałem okazję przetestować bardzo mnie zawiodło. Jej uniwersum (postapo-fantasy) jest dość ciekawe. Niestety partie w nią to była istna katorga i praktycznie ciągłe wertowanie instrukcji. Miliard zasad specjalnych i reguł dotyczących innych mniej lub bardziej ważnych rzeczy. Niby nic nadzwyczajnego, bo to samo mamy w pierwszym lepszym Warhammerze, ale w AMG jakoś to wszystko się nie trzyma całości i przez to gra nie wydaje się dynamiczna. Dobrze, że tytuł ten nie zraził mnie do powrotu do bitewniaków i trochę później poznałem Bolt Action oraz Test of Honour…
Ooo dzięki za podsumowanie, gdyż takich Wikingów nawet chciałem kupić. Super też, że o bitewniakach coś jest ;)
OdpowiedzUsuń